Pod górkę, czyli dziennik Anisi
Muszę się dzisiaj wyżalić chociaż w dzienniku. JUż nie mam siły. Do wody, hydraulików i wszystkiego związanego z budową.
Od rana szlag mnie trafia. Woda to jakieś przekleństwo tego naszego domu czy co? Począwszy od samowolki poprzednich właścicieli aż do dzisiaj. Nie ma miesiąca, żeby coś się z nią nie działo złego. Winę za większość naszych wodnych problemów ponosi akurat hydraulik. Poprawek, do których przyjeżdżał na początku nawet nie zliczę. Drobnych napraw wykonywanych przez mojego męża i naszego przyjaciela - fachowca "złotej rączki" też nie. Nie dalej jak dwa tygodnie temu mieliśmy awarię pieca. Jak się okazało spowodowaną błędami hydraulika, który nie dał w jakiejś rurce doprowadzającej wodę do pieca odpowiedniej złączki. Dzisiaj okazało się, że cieknie z rury od zasobnika.
Na dodatek przy zasobniku stoją moje świeżo przywiezione blaty kuchenne, więc gdybym tego w porę nie zauważyła, to nie chcę myśleć co mogłoby się z nimi stać.
Zadzwoniłam do hydraulika, a ten słodko mówi, że mu przykro, ale jest akurat we Francji. I co? No właśnie. Daje niby gwarancję, ale ma to głęboko w... poważaniu. My tymczasem musimy płacić za naprawianie jego błędów. Poziom adrenaliny mam dzisiaj taki, że udusiłabym go własnymi rękami.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia