Nasze Zawilce - historia pewnej budowy
Kolejne perypetie były z kredytem. Mogliśmy wystąpić o niego dopiero po uprawomocnieniu się pozwolenia. Czyli w lipcu. Wybraliśmy Millenium, ale po przeczytaniu wielu negatywnych opinii na temat tego banku i długiego czasu oczekiwania na decyzję kredytową, postanowiliśmy złożyć wniosek jeszcze w BGŻ.
Papierologia oczywiście jest obecna wszędzie, więc tony kserówek zanosiliśmy do obu banków. W BGŻ pani prowadząca nasz kredyt była bardzo miła, ale... niekompetentna i co jakiś czas okazywało się, że musimy jeszcze coś donieść: a to zaświadczenie kierownika umowy o uprawnieniach, a to pit za 2005 r. Na szczęście mieliśmy to już przerobione w Millenium, więc nie było problemu. A jak pani z banku pojechała robić zdjęcia naszej działce, to mąż musiał ją uczyć obsługiwać ich aparat
Czyli dobre chęci i wielki bałagan. Na szczęście decyzję o kredycie dostaliśmy dość szybko. Podpisaliśmy stosy papierów i na razie jesteśmy w trakcie załatwiania wszystkich końcowych dokumentów: dwie hipoteki, ubezpieczenia, faktury na 15% inwestycji.
Ponieważ nie mamy jeszcze tej kwoty na fakturach, na razie budujemy za swoje... Na szczęście już w lipcu kupiliśmy połowę cegieł na nasz domek, na fv. To było pierwsze realne przeżycie związane z budową: transport przyszedł o godzine 2 w nocy(ze wzgledu na upały ciężarówki nie mogły jeździć w dzień). Mała była u babci, więc obydwoje mogliśmy pojechać na działkę i przez 2 godziny oglądać, jak wyładowują się NASZE cegły Cóż to, że później cały dzień w pracy na kawie i coca coli
Murarz też nam się trochę spóźnił: Miał być od początku sierpnia, w lipcu zadzwonił, że nie da rady i czy może zacząć od 10. Oczywiście wiedząc o opóźnieniach związanych z kredytem skwapliwie się zgodziliśmy. Ostatecznie 10 sierpnia zmienił się w 16 sierpnia, po długim weekendzie.
Ale wreszcie ruszyło!!!!!
Od tej pory kasa odpływa od nas szeroką rzeką
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia