Nasze Zawilce - historia pewnej budowy
Wczorajszy dzień był bardzo owocny.
Po kilku wizytach w banku wreszcie się udało:
Ostatnia transza kredytu wylądowała na naszym koncie.
Od razu Krzysztof rzucił się w wir zakupów: styropian, wełna mineralna, płyty k-g na wykończenie poddasza, cement itp.
Szybko, bo drożeją w oczach. W jeden wieczór 1/4 transzy została wydana.
ech... Żeby jeszcze zarabiać w równie szybkim tempie...
A dzisiaj kolejne zakupy - elektryk znowu dał długą listę Bardzo Potrzebnych Rzeczy.
Plan na najbliższe dni: Przemeldować się do Aleksandrowa (kwestia przedszkola ) i złożyć wreszcie dokumenty do US - rozliczenie VATu budowlanego. Tu też pewnie na jednej wizycie się nie skończy. Jak to w urzędzie...
No i odświeżenie mieszkania przed daniem ogłoszenia o sprzedaży.
Dziś rano tak mi się dziwnie na duszy zrobiło, gdy pomyślałam, że to mieszkanie będzie w innych rękach... Musimy starannie dobrać przyszłego właściciela. Wszak oddamy mu kawałek naszego życia - tutaj mieszkamy od ślubu (a nawet wcześniej ), tu przywitaliśmy naszą córcię... A Krzysiek spędził w tym mieszkaniu całe swoje dotychczasowe życie, więc tym bardziej jest mu bliskie.
ech... sentymenty...
Coś się kończy, coś się zaczyna...
Aby rozładować stresy związane z budową, sprzedażą mieszkania i urzędami, relaksujemy się, myśląc o urlopie... wszak dopiero w sierpniu, ale co tam, pomarzyć można
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia