Jak Magda i Przemo piętrusa budowali...
O mały włos, czyli jak prawie kupiliśmy "coś większego".
Szukaliśmy długo. Oglądaliśmy mieszkania z koszmarnymi czynszami o nie do końca odpowiadającej nam powierzchni, piękne domki w odległości 1,5h od pracy , brzydkie segmenty w rozsądnej cenie przy hałaśliwych laskach, segmenty z działkami tak mikroskopijnymi, że na ogródku to zmieszczą się tylko 2 rządki rzodkiewek i nieustawne segmenty bez miejsca na narzędzia, rowery itp.
Pewnej niedzieli o 6.00 - bo ja w takich sytuacjach nie mogę spać - pojechałam z tatą porozglądać się po okolicy i poszukać kolejnych lokali.
Znalazłam niezłe segmenty, nieduże, w rozsądnej cenie spełniające prawie wszystkie nasze wymagania. Bliska zaciszna okolica - las, śpiew ptaków, kawałek działeczki. Zauroczyło mnie to miejsce. Zawiozłam tam Przema - stwierdził, że to jest to.
Na drugi dzień umówiliśmy się na spotkanie z inwestorem zastępczym. Spotkanie zrobiło na nas pozytywne wrażenie. Przemo umówił się z doradcą finansowym (niesamowita instytucja - ludzie doradzają za darmo :) i aż się boję myśleć czy faktycznie wybierają najlepsze oferty inwestycyjne) i zaczął starania o kredyt.
Już mieliśmy znalezionego i umówionego architekta wnętrz. Ale Przemo na szczęście zachował czujność. Wszystko było zbyt piękne aby było prawdziwe... Przemo sprawdził mapy obwodnicy warszawskiej (praktycznie autostrada ) i co się okazało - że inwestycja ma przebiegać tuż za płotem segmentów. Inwestor zastępczy nie puścił pary z ust gdy zachwycaliśmy się laskiem, który wkrótce ma być wycięty... Oczywiście zrezygnowaliśmy... Dzięki Przemo :)
Porozglądaliśmy się jeszcze trochę na rynku i stwierdziliśmy, że to nie ma sensu i nic nie będzie tak dobre jak nasz dom.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia