Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
A JEDNAK SIĘ KRĘCI...
Dziś wypełniliśmy część papierkologii stosowanej, niezbędnej do uzyskania kredytu, który niezbędny jest z kolei do realizacji marzeń. Sporo tego było, a jeszcze więcej trzeba dostarczyć
Po wszystkim pomknęliśmy radośnie na budowę. Po raz pierwszy zobaczyłam "moją" ekipę w pełnym składzie. Byłam bliska tego, by każdemu z osobna rzucić się na szyję i serdecznie wyściskać, że tacy kochani i dom nam zbudują i zrobią to dokładnie i solidnie i oczywiście będą tak uprzejmi, że nie zedrą z nas skóry
Faktem jest, że panowie mają tempo. Basen z wodą zamienił się w basen do kąpieli błotnych, wypełniony coraz szczelniej skomplikowanym labiryntem plątaniny z desek. Od niedzieli chłopcy wybudowali również sobie całkiem zgrabną szopę. Wystarczy, bo gotowa jestem jeszcze zachwycać się przepięknie ubłoconymi kaloszami, w jakich moi cudotwórcy paradowali. Ciekawe, jak długo będę z takim zachwytem oceniała ich wysiłki???
Faktem jednak jest, że łezka ze szczęścia w oku się dziś zakręciła. Realizacja marzeń przybrała bardzo namacalną formę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia