Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
POJAWIA SIĘ I ZNIKA...
Nasza działka ma dziwne właściwości. Jak w tytule. Ostatnio zniknęła w mało sprzyjających okolicznościach przyrody. Konkretnie podczas wizytowania budowy przez Najdroższego Teścia na Świecie. Najdroższy Teść na Świecie jest osobą wylewną, otwartą i życzliwie gadatliwą. Na ogół. Po wizycie na Marchewkowym Polu nabrał wody w usta. Uuuuups, nie jest dobrze!!! Po tygodniu przerwał milczenie i nieśmiało zagaił: kochani, fundamenty imponujące, a gdzie działka????
No proszę! Wiedziałam, że czegoś nam brakowało! Mały Żonek już jakiś czas temu zrewidował nasze plany i zamiast zakupu dużego psa zaproponował dużego boa dusiciela. Tylko taka gadzina ma szansę płynnie poruszać się między płotem a murami nie obijając sobie boków. W tym momencie wrodzony optymizm mnie się włączył i pocieszyłam Małego Żonka, że przynajmniej nie nabiega się z kosiarką... (a propos: na pół roku przed naszym ślubem moja Rodzicielka zaczęła zaklinać pogodę "Żeby tylko nie padało, bo jaka pogoda w dniu ślubu, takie życie!". W rzeczonym dniu od rana mieliśmy oberwanie chmury tak obfite, że po południu głoszono stan przeciwpowodziowy. Rano do pokoju wpadła Rodzicielka i od progu orzekła: "Niczym się nie przejmuj: ile deszczu, tyle pieniędzy! Ciekawe, czy myślała o kredycie???? To taka dygresja w temacie optymizmu).
Dziś działka się szczęśliwie odnalazła. Zasypali fundamenty, zniknął wał ziemi, piaskownica się zmieści! Pies też. Wprawdzie york, ale zawsze. Węży i innych gadzin nie lubię. Muszę tam zaprosić Najdroższego Teścia na Świecie, zanim znowu siły nieczyste jej nie schowają!
Z kronikarskiego obowiązku: w fundamenty wlazło 250 ton piasku Chłopaki nie oszczędzały sił przy ubijaniu... Jutro wchodzą panowie od instalacji.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia