Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
CZTERY KĄTY I GRILL PIĄTY
W sobotę nieco nam odpaliło, w wyniku czego my z kolei odpaliliśmy grilla. Pierwszy posiłek we własnej kuchni! Tam właśnie grill został ustawiony, dziewczyny zaś komisyjnie rozłożyły koc na środku salonu. Jedynie pies nie liczył się z dobrymi zwyczajami i jak strzała latał po wszystkich pomieszczeniach. Zadanie miał ułatwione, bo ścian nie było. Ani jednej... Od sąsiadów byliśmy odgrodzeni stertą porthermu, w związku z czym nasze pomysły nie sprowadziły na nas kłopotów w postaci psychiatry
Od poniedziałku chłopaki wzięły się za układanie ścian, a wczoraj szwendałam się już po precyzyjnie wytyczonych pomieszczeniach. Serce rośnie! Kieszeń maleje... We wtorek zadzwonił pan Wiesław i wziął mnie nieco "pod włos": "Bo pani to przecież tak świetnie zna projekt!". Ba, się wie!!! "No i tam są takie wysokie drzwi do kotłowni, co z nimi zrobić?" Drzwi???? Do kotłowni???? Jakiej kotłowni??? O drzwiach do salonu mogę rozmawiać (nie ma), do kuchni też (jak wyżej), ale kotłownia???? Mały Żonku, pomocy!!!!
Wczoraj wylądowaliśmy u producenta kotłów. Dwóch panów - mój Technicznie Ukierunkowany Tato i Mały Żonek. I ja. Na doczepkę. Panowie niemal w całości wleźli do środka pieca. Nawet łopaty nie potrzebowali! Baba Jaga z mrocznej opowieści o Jasiu i Małgosi byłaby dumna... Przez pół godziny pieścili żeliwne wkłady, z czułością zachwycali stalą kotłową i z szacunkiem pochylali czoła przed sterownikami... Rozumiem, gdyby to były włoskie kafelki do łazienki, ale piec???? Jutro kolejna wizyta, u kolejnego producenta... Mężczyźni zdecydowanie są z Marsa. Generalnie z kosmosu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia