Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
SŁÓW KILKA O SPRAWACH OSTATECZNYCH
No i masz babo placek!!!! Tyle się rozpisywałam o samodzielnym tworzeniu historii własnego domu (w domyśle: szczęśliwej), a tu już na starcie mamy frytki... Okazuje się, że jedna z naszych sąsiadek podejrzewa, że w naszym wykopie utopił się jej kot. A właściwie kotka z gatunku "wikt i opierunek", bez szczególnych więzi emocjonalnych z wykonawcami tych usług. Mam nadzieję, że kocica nie wpadła na pomysł, że wikt u sąsiadów, a opierunek w naszym wykopie... Moje chłopaki nie zgłosiły mi faktu odnalezienia zwłok (mam nadzieję, że grabarz, którego gościliśmy jeden dzień z rozpędu nie sprawił profesjonalnego pochówku). Na wszelki jednak wypadek: nie zna ktoś jakiegoś specjalisty od kocich spraw ostatecznych???? Jakiegoś egzorcysty, albo cuś? Wolałabym, żeby mi się skołatany duch wymoczonej kotki po domu nie miotał...
A tak zupełnie serio, to mam nadzieję, że kocica nawiązała jakiś dłuższy wiosenny romans. Obiecuję solidarnie dokładać się do miseczki mleka dla miauczących owoców tego związku. Nawet, jeśli miał on charakter nieformalny (za swoje liberalne poglądy w zakresie czworonożnych związków z góry przepraszam LPR).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia