Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
A W MIĘDZYCZASIE...
... Zawsze się zastanawiałam, co to takiego jest ten "międzyczas"...
Wracając jednak do tematów okołobudowlanych: moje kochane chłopaki przygotowują deskowanie do stropu. Zakładany termin: koniec przyszłego tygodnia.
Zrezygnowaliśmy z wylewanych schodów, bo te które chciałam (ze spocznikiem) musiałyby zaczynać się w holu. Hol wprawdzie poszerzyłam, ale jakoś nie do końca z myślą o tym, by zagruzować go schodami. Wygląda na to, że będą drewniane, bo stolarz ma znacznie szersze możliwości. Podobno.
Mały Żonek jest już na finiszu castingu na piec. Faworyt zawodów przeszedł pomyślnie długotrwałe testy u znajomego
Lada dzień musi też zapaść decyzja w sprawie okien. Zdrowy rozsądek (sic!) nakazuje rezygnację z drewnianej fantazji na korzyść plastikowej prozy (ale w dwustronnej okleinie. Od tego odstępstw już nie będzie i basta!). Otwarta jest jeszcze kwestia szprosów i tu prawdopodobnie zostanie wybrane wyjście iście salomonowe: taras bez, cała reszta "z".
W sobotę (o ile dzięki Bogu i antybiotykom stanę na nogi i dam głos ku rozpaczy Małego Żonka, który wszem i wobec głosi pochwałę zapalenia krtani u połowicy i związaną z tym błogą ciszę w domu ) pojedziemy oglądać zewnętrzne drzwi. Faworyt też już jest, zobaczymy czy w realu wygląda równie pociągająco jak w necie...
Tempo prac jest tak zaskakujące, że postanowiłam przyjrzeć się wstępnie kafelkom. Zaczynam żałować, że mam tylko trzy łazienki! No, dwie i pół. A faworytów zakwalifikowanych do kolejnego etapu castingu chyba z piętnastu! Osiołkowi w żłobie dano...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia