Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
PUFFF, JAK GORĄCO!!!
Panie Boże, jakby Ci to powiedzieć... Ciężko babie dogodzić! Leje - źle. Upał - też nie do końca dobrze... Może uda się wypośrodkować??? Ja w każdym razie przed chwilą (dobiega godz. 22.45) heroicznie zmieniłam pościel w łóżkach lasek (nie jestem wyrodną matką - sadystką. Obie córy wakacjują się u dziadków) i pot mnie oblał. A moje Harnasie dzielnie walczą na dachu!!!! Wprawdzie robią sobie 2 godz. przerwy w ciągu dnia ("za to wieczorem pracujemy do oporu" :) ), ale dziś o 19.00 nadal była tam totalna patelnia! :) Pojechałam docenić ich wysiłki, cierpliwie wysłuchałam utyskiwań nad skomplikowaną bryłą dachu (trzy lukarny!), pochyliłam się z troską nad koniecznością intensywnego dokształcania młodego ciesielskiego narybku ("k.... m....! Gdzie mi koło głowy odpalasz tą piłę!!!!"), rzeczowo wskazałam na dziurę w folii (średnica ok. 5 cm. Nie zauważyłam większej, przez którą cieśla o mało nie wpadł z niezapowiedzianą wizytą do naszej sypialni) i gospodarsko - inwestorskim okiem otoczyłam plac budowy. Na koniec jeszcze kreatywnie zadarłam głowę do góry i w skupieniu kontemplowałam czar czerwonego komina. Myślę, że Mały Żonek powinien być ze mnie dumny (aktualnie tradycyjnie w delegacji). W rzeczywistości - Harnaś narzekał, a ja życzliwie kiwałam głową, w duchu kombinując równocześnie układ łazienki.
Kronika na dziś: kończymy łaty. Od piątku wciągają dachówki i od poniedziałku startują z ich układaniem. Z grubsza dach powinien przybrać antracytowy odcień do końca przyszłego tygodnia.
Z plusów dodatnich: parapety w lukarnach będą bardzo szerokie. Rewelacja! Będę mogła bezpiecznie postawić na nich duże donice z czerwonymi pelargoniami. Pan Wiesiu dostanie dodatkowe zadanie: jak zabezpieczyć moje donice przed lotem w przypadku sprzyjających wiatrów???
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia