Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
WPIS NIE NA TEMAT
No dobra. Dziś nie będzie o budowaniu. Prawie. Na budowie stagnacja, bo pan elektryk, fachowiec pierwsza klasa, zakończył chwilowo swoją działalność, a ekipa od tynków wchodzi w poniedziałek. W tzw. międzyczasie sąsiedzi odgrodzili się od nas płotem, wyrównali ogród, zasadzili iglaki i wrzosy. Wpadam w kompleksy!!!!
Nie wiem, czy ja jestem dziwna jakaś, ale ostatnio złapałam się na tym, że o obecnym mieszkaniu myślę jako o stanie przejściowym (pięć lat temu miało być na wieki wieków. Amen jakie jest - każdy widzi... ). W efekcie - gruntownie sprzątać mi się nie chce, bo przecież prawie się już wyprowadzam. Za jakieś pół roku przy sprzyjających wiatrach, ale to przecież błysk ciupagi! Priorytety są oczywiste: po co myć okna, skoro ważniejsze jest szukanie fajnego kominka w necie???? Lista potrzeb wirtualnych jest praktycznie nieograniczona, ale oczywiście - konieczna.
Rety, właśnie pięcioletnia Grubcia - co to chuda jest, więc to oczywiste - spadła z łóżka. Na szczęście fachowo: z poduszką pod pachą i zawinięta w kołdrę. Przez sen uśmiechnęła się więc zdziwiona i odruchowo wdrapała na łóżko, nie przerywając sobie rozkosznego snu...
A propos łóżek: obie małoletnie niewiasty śpią obecnie na łóżku piętrowym z opcją podziału na dwa niezależne - do wykorzystania w domu. Obiecałam sobie kiedyś, że do nowego domu dziewczyny wkroczą z narzutami z kawałków materiału. Patchworkowych, znaczy się. I właśnie dziś uświadomiłam sobie, że czas szukać materiałów! Zwłaszcza, że maszynę do szycia oglądałam w swoim życiu cztery razy. Jak używała jej mama. No co??? Musi się udać!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia