Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
KLĘSKA URODZAJU....
I pomyśleć, że jeszcze pół roku temu nie mogłam się doczekać wykończeniówki... W ubiegłym tygodniu wykończyliśmy podbitkę. Znaczy się harnasie wykończyły. No i ten orzech co był prawie na bank okazał się pinią, która prawie została wykluczona. Jak to w reklamie "prawie robi różnicę". U nas to konkretnie w odcieniu. Chłopakom na palcu boju rury miękną, bo przeszli do etapu szlifowania gipsu na ścianach. Jak ich tak obserwuję w akcji, to coś mi się wydaje, że tego nie lubią. Szlifowania znaczy się.
W niedzielę oglądaliśmy próbki marmurów do kominka. Miały być już wcześniej, ale mama speca od kominków poutykała wszystkie w skalniaki. Fajnie to wygląda! Dostaliśmy więc obiecane próbki i powstał problem. Zanim zdążyłam je zobaczyć, usłyszałam radosny głos mojej mamy: ja już wybrałam, ale wam nie powiem który!!!!!! Coś mi podpowiada, że nasz kominek nie będzie jej ulubionym elementem wystroju. Na szczęście okazało się, że jej faworyt jest moim "vice", więc nie było najgorzej. Teraz jeszcze tylko niezrażona mamcia usiłuje nas namówić na coś bardziej ozdobnego... Oczywiście potrzebny jeszcze wkład, ale tu muszę nieco popracować nad Małym Żonkiem. Żadnych płomieni rzeźbionych na tylnej ścianie!!!!
Mamy też kafle do holu! A konkretnie jeden. Ale baaaardzo duży. Od jutra zamierzam go intensywnie ciaprać. Jakieś soczki, atrament. Nieletnie radośnie zgłosiły akces do eksperymentów i obiecały stworzyć listę potencjalnych plam. Propozycja przyjęta. Czego, jak czego, ale doświadczenia nie można im odmówić!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia