Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
JASNA CHOLERA BY TO WZIĘŁA!!!!
No i pojechałam, zerknęłam, jęknęłam, krew mnie zalała i pojechałam po moim ukochanym (do dziś) szefie od wszystkiego... Pan W. na dzień dobry stwierdził że aż "bał się odebrać ten telefon". Się mu, kurna chata, nie dziwię!!!!!! By ich chudy byk popieścił!
Sytuacja wygląda tak: kominy mają cieczkę aż miło. Zalany jest cały sufit aż do ścianki kolankowej, po której spłynęło to w dół. Jak na mój gust - zaciek jest też w salonie, ale Mały Żonek twierdzi, że nie widzi.
OK. Możemy założyć, że to lekko żółte na białej ścianie to pięknie operujące słońce w pochmurny dzień. Trzymając się tego założenia należy przyjąć, że kałuża na podłodze w pokoju Nieletnich to skutek intensywnego działania dróg moczowych lokalnych wiewiórek, a odpadający u nasady komina gips jest efektem radosnej twórczości dzięcioła... No i proszę - wszystko jasne, a ja głupia się denerwuję...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia