Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
HAU, HAU!!!!!!
No dobra. Odszczekuję wszystko, co powiedziałam o Harnasiach i panu W. Moje płomienne uczucie wróciło. A wraz z nim jeszcze większe problemy.
Znamy już źródło naszego stresu z przeciekającym dachem. Mamy sublokatorów. Żeby to tałatajstwo jeszcze siedziało cicho i rozkoszowało się ciepłym dachem, błogim spokojem i gościnnymi kątami... Ale nie!!!!! Ci cholerni koneserzy za naszą folię się zabrali!!!! No i wygląda na to, że z tymi wiewiórkami to się nie pomyliłam. Tyle tylko, że wiewiórki to co najwyżej wściekliznę w ramach wdzięczności przywloką. A te w szkodę wchodzą Podejrzenia są trzy: myszy, szczury i kuny, ze wskazaniem na te ostatnie. Ponieważ, jak się już zdążyłam przekonać, brać forumowa z grubsza dzieli się na zdeklarowanych zwolenników kun z zacięciem ekologicznym (to ci, którzy nie hodują kur i nie muszą przekładać dachu) i przeciwników tego tałatajstwa (to ci, którym drobniutkie pazurki niszczą majątek i zdrowie), więc z góry uprzedzam, że kuny lubię w lesie, a łasiczki podziwiam wyłącznie na płótnach mistrza Leonarda!
Dziś zainwestowałam w pułapki wszelkiego typu, 8 dezodorantów (rozpylone na poddaszu) i 2 tubki capiącej maści. To wszystko chwilowe odstraszacze. W weekend zawozimy naszego psa (nadużycie semantyczne, bo to york), a w przyszłym tygodniu z profesjonalną odsieczą przybywa pan specjalista z Bielska.
Dziś Harnasie wymieniły część folii.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia