Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
YES, YES, YES!!!!
Z satysfakcją informuję, że po pięciu dniach intensywnego sprzątania działki odnajduję zalążki kondycji Oczywiście, wieczorami padałam na wiadomą część ciała jak przysłowiowa kawka, ale - ku mojemu szczeremu i miłemu zaskoczeniu - na drugi dzień byłam w stanie bez problemów w miarę płynnie poruszać wszystkimi gałązkami. Sukces! Baaardzo mi się to sprzątanie podoba.... Co więcej, wzbudziłam szczery podziw naszego Głównodowodzącego, który zagaił Małego Żonka: "Panie, a ja dobrze widzę, że żona gwoździe z desek wyrywa????". A co! Korki u Pudziana brałam... Nasze wysiłki obserwowane są nie tylko przez "człowieków" (fachowiec u sąsiada, który zgodnie z planem pojawił się na dachu w celu założenia solara, przez pół dnia wylegiwał się z dziobem do słońca i liczył dechy, które przerzuciłam...), ale i zwierzaki. W czwartek mieliśmy spotkanie w cztery oczy z kuną (lub łasicą, ale na wszelki wypadek nie sprawdzałam dokładnie kształtu łaty i jej koloru). Bestia bezczelnie zerkała na nas zza sterty drewna i miała nas w nosie! A ja na dodatek pod deskami znalazłam resztki jakiegoś gniazda (o losie jego mieszkańców wolę nie myśleć) i dokładnie wylizane skorupki z jaj. Te futrzaste bydlaki są śliczne, ale wredne jak diabli!!!! W piątek natomiast towarzyszyła mi pani kuropatwa (lub bażancica - nie rozpoznaję, ale szara była i mało pociągająca, więc to baba).
W ubiegłym tygodniu zamówiliśmy wszystkie kafelki do łazienek, zaliczyliśmy kolejne spotkanie z panem od kuchni i pierwsze z nowym panem od kominka, bo nasz znajomy, z którym wszystko było ustalone, wybywa zarabiać w euro.
A teraz najprzyjemniejsze: w sobotę lało, więc zamiast prac w pocie czoła, zdecydowaliśmy się na odrobinę przyjemności. Polegała ona na wkopywaniu w jedyny czysty fragment działki (raptem cztery dni pracy! ) kilku krzaczków, które podobno już latem mają wydać pierwsze owoce. Jak tak patrzę na te pojedyncze, łyse patyki, które podobno są malinami, to uprzejmie wątpię, ale co tam... Nieletnie już prawie jedzą galaretkę z porzeczkami i popijają to kompotem z agrestu, który właśnie zasadziliśmy....
http://images29.fotosik.pl/186/765db2930bd46ef5med.jpg
to są maliny (proszę się przyglądać intensywnie, bo przesłaniają je iglaki sąsiada), a teraz porzeczki, agrest i szpadel, którym Mały Żonek jest od kilku dni totalnie zauroczony...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia