Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
TRADYCYJNIE - ZABRAKŁO
A tak dobrze już szło!!!! Nauczyłam się malować. Całkiem ładnie, duże powierzchnie. I kiedy doszłam już do wprawy, farby zabrakło. Konkretnie zaś pudru w płynie z anestezyną. Fiolet jeszcze jest, ale i jego z początkiem tygodnia może braknąć.
Jak już pisałam, jakiś czas temu młodsza Nieletnia zafundowała sobie ospę. Cofam to. To nie była ospa. To była bułeczka z masłem, ciasteczko, pisuś glancuś tralalala. Starsza Nieletnia teraz ma ospę. Buzi nie widać spod pęcherzy, we włosach fioletowo, krosty w uszach, na powiekach, na ustach, w buzi, w gardle, na dłoniach i stopach. I w dodatku w różnych innych dziwnych miejscach też, więc schizy dostaje, a ja razem z nią. O plecach i brzuchu nie wspominam, bo to oczywiste. Do tego gorączka w upał. Mały Żonek tradycyjnie w delegacji, a ja na poniedziałek materiał potrzebuję... Pocwałowałam po niego z młodszą Nieletnią (już na pełnym chodzie, chwała Najwyższemu), pan sprzedawca załadował mi wózek i... dżentelmenów wywiało. Halny. Z wózka do bagażnika, z bagażnikiem na budowę, z bagażnika do domciu. Ręce mam jak Gonzo z Mapetów, czyli do kostek.
Puder też nabyłam. Wie ktoś, gdzie składowane są rezerwy zdrowia psychicznego??? Pilnie przyjmę każdą ilość.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia