Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    122
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    159

Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]


Karpatka

617 wyświetleń

KOLOROWY ZAWRÓT GŁOWY

 


Tja..... W temacie dachu pojawiła się koncepcja nr 2002. Już nawet nie próbuję jej zgłębiać. Uwierzę, jak zobaczę. Suche ściany po deszczu. Generalnie - jeśli się nie sprawdzi, wysadzimy kominy w powietrze. Czasami trzeba sięgnąć po radykalne środki.

 


Mój ogródek dziś się nieco wzbogacił. W sąsiedztwie lilaków, zwanych dalej bzami, zamieszkały dwa berberysy, pęcherznica, budleja, tawuła i dereń. Żeby im nieco ułatwić życie (no dobra, sobie trochę też ), wyrwałam ziemi kolejne cztery wiadra kłączy perzu.

 


Usiłując zapomnieć o przeciekającym dachu, zaczęliśmy kolorować dom. W zdecydowanej większości pomieszczeń będzie tikkurila, w garderobach i dwóch pokojach nobiles pory roku. No i mamy problem. W przypadku nobilesa wybieram kolor jeden z 32 (ze świadomością, że jakościowo jest słabszy od tikkurili) maluję, jestem zadowolona, bo kolor się zgadza z próbnikiem i jest. Ot tak, po prostu. Nuuuuuudaaaaaaa....

 


Z tikkurilą zabawa jest nieco inna i do złudzenia przypomina rosyjską ruletkę. Od początku: na komputerze przeglądam kolornik, w którym jest 2346 kolorów. Wybieram 15, które mnie interesują, akceptując informację, że kolory na monitorze nijak się mają do rzeczywistości. Uzbrojona w 15 kolorów pędzę do sklepu firmowego, w którym dostępne są próbki. Każdy z kolorów oglądam w innym świetle pod specjalną lampą. Odrzucam wszystkie 15 i wybieram ostatecznie 17 nowych do jednego pomieszczenia. Z tych 17 w domu wybieram jeden i na próbę (Opatrzność czuwa!) mieszam w hipermarkecie tylko litr. To, co dostaję w puszce (jakość pierwsza klasa) delikatnie rozmija się z tym, co było na próbniku. Nic to. Ducha nie gaście. Niezwykle wydajną farbę nanoszę na próbę w salonie. Okazuje się, że wybrałam czekoladę. Co ciekawe, mam już kominek i teraz czekolada agresywnie reaguje na jego sąsiedztwo. Przypominam sobie, że nie lubię słodyczy, ze szczególnym uwzględnieniem czekolady. Skracam trasę i omijam kolornik z komputera i sklep firmowy z lampami. Ograniczam się do papierowego kolornika w hipermarkecie. Wiem już, w jakim kierunku powinien biec mój kolor, żeby polubił go kominek. Wybieram delikatny odcień zbliżony do waniliowego budyniu (budyń lubię). Zadowolona pędzę do domu. Waniliowy budyń po pierwszym malowaniu udaje, że go nie ma. Po drugim też. Malarze ze zdumienia oczy przecierają, bo w puszcze kolor zdecydowanie jest, a na ścianie - biało. Wieczorem trzecie podejście. Do pokojów dziecięcych się udało trafić, z salonem nadal problem. Wybraliśmy kolejny kolor do testów. Ciekawe, co jutro po południu zastanę na ścianie? Dla ciekawostki dodam, że bordo łamane z ciemnym różem, które miało pojawić się w naszej sypialni przybrało odcień, którego nie powstydziłaby się lalka Barbie i jej bliska koleżanka Paris Hilton. Przyciemniamy o jakieś 3 tony

 


A najzabawniejsze jest to, że jeszcze mnie ta zabawa nie zmęczyła! W przeciwieństwie do dachu. Z trzech próbek, które do tej pory zebraliśmy zmieszamy jeden odcień (powinno wyjść coś zbliżonego do beżu, który zamieszka w garderobie).

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...