Marchewkowe pole [dziennik Karpatki]
RETY, JAK SIĘ CIESZĘ!!!!!
Zainaugurowaliśmy dziś przeprowadzkę. Znaczy się - przeprowadziły się dziecięce książki i zwarte szeregi pluszaków, z których każdy był ten "najukochańszy" i absolutnie nie nadawał się do utylizacji okołoprzeprowadzkowej. I w ten sposób okazało się, że dorobiliśmy się 2 potężnych worów najukochańszych kurzołapek. Nic to, i tak się cieszę.
Ale po kolei.
Dawno mnie nie było, ale chciałam poczekać, aż będzie się czym chwalić. Więc dziś nadrabiam zaległości, dziękując przy okazji Niebiosom za opiekę i umożliwienie dalszej radosnej działalności pisarskiej. To w temacie gigantycznej burzy, w trakcie której wracaliśmy z domu do mieszkania.
Obiecałam Slawkinowi zdjęcia kuchni. Więc z dedykacją i przeprosinami za bałagan oraz pewne widoczne niedoróbki, które w najbliższym czasie usuniemy:
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia