Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    78
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    157

Graczyk i dmuchawce latawce... Dziennik budowy


Graczyk

491 wyświetleń

Jak zapewne zauważyliście nic się nie działo przez kilka ostatni dni.

 


Jedna kopia projektu zostawiona do wyceny leży i zarasta w firmie kurzem ale obiecali już ostatecznie zrobić na piątek. Pozostałe czekały cierpliwie na P. architekt powiedzmy X ale się niedoczekały. Tygodniowe przeszło oczekiwanie tak wyprowadziło mnie z równowagi, że wczoraj postanowiłem odnieść projekt do innej Pani Architekt nazwijmy ją Y. Z panią Y była już jedna rozmowa i wydała nam się bardzo ale to bardzo miła i sympatyczna i taka rozsądna. Zasugerowana przez nią cena była przystępna lub powiedzmy sobie dobra i do zaakceptowania. Tak więc pełen entuzjazmu umówiłem się i poszedłem na spotkanie zabierając wszystkie zgromadzone dokumenty.

 


Zasiedliśmy wygodnie i zaczęliśmy omawiać nasze dokumenty, wymagania gruntu, całą tę papierologie i na koniec przeszliśmy do oczekiwań finansowych Pani Y, które ja mam pokryć z mojego budżetu. I tutaj powiem szczerze troszkę mi no właśnie wyszły, potem chyba mnie skwasiło, a potem

 


No tak, tak... tak to się niestety wyprawiało. Kwota jaką zostawię u Pani Y niemal dwukrotnie wzrosła od ostatniej rozmowy i zrobiła się kwotą naprawdę poważną.

 


Oczywiście przystąpiłem do negocjacji i powiedziałem wprost, że musimy coś z tego urwać, ponieważ nie mam zamiaru zapacić takiej kasy a jak będzie trzeba to poczekam na zimę kiedy to Pani Y będzie cierpieć na nadmiar czasu. Pani Y oczywiście zaraz zaproponowała negocjacje na poziomie VAToliny.

 


Ja, że chętnie, że możemy umówić się na 0% tyle że trzeba jakoś zapłacić ZUS więc w tej kwestji doszliśmy do porozumienia.

 


Dumny i podbudowany sukcesem przystąpiłem do szarpania kosztów robocizny Pani Y. Oczywiście Pani Y zasłaniała się koniunkturą, wydatkami, wzrostem cen i plamami na słońcu a nawet aktualną sytuacja polityczna i protestami lekarzy ale byłem dzielny i znów szarpnąłem kilka setek

 


I tak zakończyła się moja wczorajsza batalia na przedpolu budowy a choć troszkę udało mi się zgnębić przeciwnika i uszczuplić jego "szeregi" to nie wiem dlaczego odnosze wrażenie, że to nie wcale nie ja wygrałęm a raczej zostałm pokonany przy zminimalizowanych stratach.

 


Teraz już się z tym pogodziłem ale wczoraj "ożeszty w morde ...."

 


Na całe nieszczęście nałożyło się jeszcze fiasko naszych planów dotyczących sztni w wiatrołapie połączonej z kotłownią. Na ten moment kaplica. Zdjęcia które wkleję z domu pokażą może to lepiej.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...