Graczyk i dmuchawce latawce... Dziennik budowy
Powiem Wam, że z budowaniem jest jak z filmem Hitchcock'a. Najpierw jest trzęsienie ziemi, a potem już napięcie tylko rośnie. No, może niewielka różnica polega na tym, że nie chodzi o napięcie, ale o czas.
W niedzielę kopaliśmy tylne ogrodzenie, które jak się dziś okazało musimy troszkę poprawić ale co tam poprawimy. Natomiast dziś byli panowie geodeci. http://images14.fotosik.pl/60/7ab0d42fd1f006ce.jpg Używając swoich magicznych sztuczek, wytyczyli budynek i nawet podobno :) złapali poziomy i piony, powbijali już mniej magicznie łaty, pożegnali się i pojechali.
Nie minęło nawet 5 minut, a zjawił się elektryk i po wypełnieniu dokumentów, zabrał się ochoczo do podłączania - jak to sie ładnie nazywa - "zasilania placu budowy". Geodeci byli magikami, natomiast elektryk był jak saper z rozwagą i namysłem podpiął naszą skrzynkę pod złącze ZK. http://images12.fotosik.pl/23/608b65fa32089bf3.jpg Oczywiście, po jakimś czasie zjawiła się inspekcja w postaci mojej lubej i najmłodszego fascynata sztuki budowlanej. http://www.graczykowski.yoyo.pl/dom/inspekcja.jpg
Młody tak się ekscytuje budową, że ciągle zagląda w każdy kąt. http://www.graczykowski.yoyo.pl/dom/obsesja.jpg.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia