Graczyk i dmuchawce latawce... Dziennik budowy
Mam dwa dni urlopu i załatwiam sprawy budowlano-samochodowe. Z tymi samochodowymi to wyszła niezła jazda.
Kilka dni temu dałiśmy ogłoszenie o sprzedaży naszego nałego pojazdu budowlanego czyli Tico. Autko było naprawdę budowlane z rozwaloną tylną klapą (jeden taki zaparkował nam na "pupie"), niespecjalnie albo wogóle nie sprzątane, z masą większych i miniejszych dziur od rdzy więc wystawiliśmy śmieszną cenę 1,5 k. Telefony urywały się od godziny 7:00 i wszyscy chcieli oglądać. O 9:00 podjechał do mnie do roboty jeden klient i kupił na pniu. No troszkę ztargował ale powiedzny, że łacznie z odszkodowaniem za klapę to cena sprzedaży tego autka była grubo powyżej ceny rynkowej. Niestety odszkodowanie juz pochłonęła budowa a teraz pochłania tę dodatkową kasę. Tak się zaczął dzień. Potem budowa jakies drobne sprawy a wieczorem "dzwon"
Wracaliśmy właśnie do domu i jechaliśmy sobie spokojnie ulicą gdy naraz z chodnika włączał sie do ruchu Citroen ale włączał się to mało powiedziane. On wystartował jak rakieta i moge się założyć że nawet nie zerknął. Ja heble ale koleś ciął przez nasz pas na ten lewy i nie zdążył zwiać a ja nie miałem jak go minąć i co bum . O, żesz ku... mać. Co za pacan.
Zjechaliśmy i glądamy naszego Lanosa i jakoś tak sporo tych wgniotów. Zderzak, reflektor, maska, grill, halogen, a u kolesia niewiele albo nic. Facet podchodzi i mówi że nam zapłaci że zaraz sie rozliczymy, my że nie chcemy czekać na forsę, on że ma przy sobie i takie tam gatki. Patrze na faceta i tak coraz bardziej nabieram przekonania, że ma "wlane" więc mówię że wzywam policję. W czasie zgłaszania kolizji muszę podać adres a tu tjak na złośc nie ma nigdzie numeru wiec odchodze od aut i podputuję jaki to numer... odwracam się a tu gościa nie ma Szybka lustracja ulicy i widzę jak znika za rogiem, więc nie wiele myśle szpula za fatcetem dobiegam do rogu a dalej pusto... Przegląd oklicznych sklepów, bram, przystanków autobusowych i tunelu pod nasypem nic nie daje Skur... zwiał. Na szczęście bez auta.
Przyjechała policja i spisują zeznania w czasie których okazuje się że auto porzuciał otwarte ale bez papierów. Mija chwila zanim sprawdzają na papudze i gościa i mnie gdy naraz pojawia się jakaś kobitka i jak fanka motoryzacji lustruje auto sprawczy. Wiecie jak to wyglądało dwa metry od nieoznakowanego radiowozu stoi auto sprawcy i ta kobieta krąży i ogląda... Naraz wyciąga kluczyki i zamierza odjechać policja, ja i Tima takie
Szyba na dół i policjant woła kobitę:
-Przepraszam Pani kim jest?
-Ja przyszłam po ten samochód (uśmiech na ustach)
-To pani samochód?
-Nie, ale mam dokumenty i kluczyki (nadal promienny uśmiech), Przecież można nim jechać nie jest uszkodzany (uśmiech)
-A kierowca pojazdu gdzie my musimy z nim porozmawiać spowodował kolizję?
-Kierowca w domu źle sie poczuł (uśmiech) A my wszyscy na to
Dalsze wyjaśnienia i spisywania protokołów zajęły prawie z dwie godziny.
No i wczraj od rana musieliśmy załatwić ubezpieczalnie a potem na budowę malować boazerię.
Dziś znów jedziemy a wieczorem powrzucamy kilka fotek.
Acha Policjanci powiedzieli że jak gość ucieka to faceta na glebę, usiąś na niego i czekac na Policje i nie martwić się...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia