Batuta Gosi i Grzegorza
Znalezienie działeczki przy naszych wymaganiach to nie była taka prosta sprawa .
Po pierwsze zawsze chcieliśmy mieszkać w okolicy miasta (do max . 10 km), ponieważ to z wielu względów jest najwygodniejsze. Przytaczanie jakich można sobie spokojnie darować.
Po drugie działeczka musiała być na tyle duża , żeby nie czuć ścisku. Naszym zakładanym optimum to chyba było 3 tys. m2 ( jak wyszło to będzie o tym dalej ). I musiała mieć to coś bliżej nieokreślonego, co przyciąga, a nie odrzuca .
W związku z tym, że czas naglił (promocja w banku) musieliśmy wytężyć nasze poszukiwania ziemi obiecanej .
Na pierwszy rzut poszły Redkowice( ok. 10 km od miasta ), gdzie pewien rolnik zaplanował się szybko wzbogacić. Okolica nawet, ładna, zadbana, słowem przytulnie. Szczególnie pięknie prezentowało się jeziorko na obrzeżu wsi, przy którym, podobno, odbywają się letnią porą festyny . Co do samej ziemi to już gorzej. Mowa tu o nieuzbrojonym nieużytku w postaci bardzo stromej skarpy( pastwisko), bez widoku na wodę !!! . Na saneczki idealna, no ale żeby już na starcie nowego starego życia mieć pod górkę. Co to to nie. To źle wróży.
Co się porobiło z tymi rolnikami, Bóg jeden raczy wiedzieć. Od 1 maja 2004 r., czyli od daty wstąpienia do Unii Europejskiej, to co było wcześniej powodem zmartwień rolników ( to oni potrafią lepiej niż reszta społeczeństwa ), teraz stało się nagle cenne i szansą na szybkie wzbogacenie się. I już tak zupełnie czysto z ciekawości kochana żona zapytała o cenę za m2. Otrzymaliśmy odpowiedz 15 zł (u nas przy samym mieście, uzbrojone działki budowlane 20-25 zł/m2) . Dziękujemy i dowidzenia. Tyle nas widziano w Redkowicach.
Znaleźliśmy jeszcze cztery oferty sprzedaży działek.
Przy czym pierwsza z nich przewyższała nas finansowo i była położona przy trasie szybkiego ruch Lębork-Gdańsk . Można uznać to za feler, a z drugiej strony także za plus. Poza tym właściciel zażądał bajońskich sum za m2 tj. ok. 5 EURO.
Tu należy dodać, że mówimy o zwykłej roli. Jak dla mnie to chyba oszalał… Żadnych mediów i tyle kasy . Zabawne w tym było to, że owy Pan miał na sprzedaż 1 ha i tylko w całość. Coś się nam tam w głowach pokiełbasiło w wyliczeniach. Na początku założyliśmy, że chodzi o sumę 20 tys. zł, dopiero potem mój teść mnie oświecił, że to trzeba pomnożyć przez 10 . Taka suma to się nam nawet w głowach nie mieściła i zapewne z tego to nieporozumienie. Zaiste unijna cena i zupełnie nie adekwatna do zarobków Polaków.
Jednakże podczas ostatniej weekendowej, saneczkowej przechadzki z dziećmi zauważyliśmy, że jednak nawinął się jakiś „łoś” na tą miedzę. Nich mu ziemia lekką będzie .
Druga oferta, podobnie jak pierwsza, także pochodziła od rolnika. Jakiś dwa rzuty beretem dalej. W pobliżu niewielki stawek, lasek, słowem miód malina. Cena o połowę lepsza tj. 10 zł/m2 . Niby nie dużo, ale koszt doprowadzenia instalacji skutecznie nas zniechęcił .
Swoją drogą to żal mi tych wszystkich rolników, którzy sprzedają swoją ziemię. Żyje to takie niezaradne, umieją tylko narzekać na Unię. Unia to Unia tamto. Sprzedają to ziemię, którą z takim trudem ich ojcowie gromadzili. Dostanie taki trochę grosza i co robi ? Kupuje najczęściej jakieś pierdoły żeby się na wiosce pokazać, zamiast starać się zainwestować i pomnożyć swój majątek, wyjść z dołka. Co będzie jak już nie będzie miał co sprzedawać ? Taka jest mentalność Polskiej wsi – to oczywiście niesprawiedliwy uogólnik :) .
A wracają do tematu pozostała jeszcze kwestia trzeciej działki. Od razu dodam, że jej także nie wybraliśmy. 8 km od miasta, niedaleko las, strumień, przy drodze powiatowej :) . To tak przy okazji mówiąc to moje rodzinne tereny. Tu mieszkają dziadkowie, a także i ja mieszkałem do 6 roku życia. Do niedawna także pracowałem w pobliskich lasach. Wiem, że dobrze bym się tu czuł. Niestety plotka o chęci sprzedaży okazała się fałszywa.
Teraz to byliśmy w kropce. Nie przypuszczałem, ze kupienie ziemi to taki problem.
Całe szczęście my z żoną tak szybko się nie poddajemy. Poza tym z założenia budowa miała się rozpocząć na wiosnę następnego roku więc nadal mieliśmy czas. Problem w tym, że z natury jestem niecierpliwy i wiem ile czasu w Polsce zajmuje cała papierologia. W tym momencie przypomniał mi się mój teść. Ten to ma cierpliwość. Jego słynne słowa, w które już nie wierzę, to „zrobi się”. Na niektóre rzeczy on nadal czka aż sie zrobią. Ja naszczęście już wiem, że nic się samo nie zrobi i wolę działać.
Jak zatem znaleźliśmy naszą działeczkę ??
Z pomocą przyszło nam miejscowe biuro pośrednictwa nieruchomości.
cdn.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia