Batuta Gosi i Grzegorza
Zanim przejdę do następnej części chcę, a właściwie muszę ze względu na Małgosię , poszerzyć opis poprzedniej. Upomniała mnie, że za pobieżnie wspomniałem o wyborze projektu, niedoceniając jakoby do końca jej wkład w tej kwestii. Gwoli ścisłości muszę przyznać, że ma na 100 % rację, a moje uchybienie wynika tylko z ulotności myśli. Wybacz.
Nalegała abym wspomniał o tym całym trudzie, jaki włożyła w wyszukiwanie projektu. O tych około sześciu miesiącach poszukiwań. O tym jak w wielkim bólu udało się Jej wybrać w końcu te osiem akceptowalnych projektów. Koniecznie mam dodać, że mi wyłonienie obecnego projektu zajęło niecałe dwie minuty, wprawiając Ją jednocześnie w osłupienie. Jakoś trudno jest Małgosi to pojąć, zupełnie jakbym dokonał rzeczy niemożliwych. Wiem, że to niesprawiedliwe. Ni jak nie da się porównać 6 m-cy do 2 minut. Słyszała tylko „ten nie” . „ten nie”. „ten nie” … i w końcu „ten” . Wiem też, że lubi o tym opowiadać znajomym i to na szczęście zawsze z uśmiechem na twarzy jako naszą anegdotę.
Nasze koncepcja domu zakładała obecność kilku niezbędnych pomieszczeń i do tego rozmieszczonych w sposób nam odpowiadający. :) Jak nie łatwa jest sprawa dopasowania gotowych projektów do gustu klienta niech świadczy choćby dostępna ich ilość. To taka samo nakręcająca się maszynka. Im więcej tego jest, tym klient jest bardziej skołowany.
Całe szczęście, że my od razu wiedzieliśmy jakich pomieszczeń potrzebujemy, choć za bardzo to nam nie ułatwiło poszukiwań.
I tak na parterze musiało się koniecznie znaleźć biuro (ze względu na charakter pracy Małgosi) :) i to najlepiej jak najbliżej drzwi wejściowych. Takie rozwiązanie pozwoliłoby na dość swobodne życie pozostałych domowników i z możliwe najmniejszym zakłócaniem jego przebiegu. Niedopuszczalne dla nas byłaby sytuacja gdyby klient musiał przejść przez całą szerokość domu aby dostać się do niego.
Obok biura oczywiście łazienka z powodów jak wyżej. A w niej koniecznie podwieszany sedes, i niskopoziomowy prysznic, i ogrzewanie podłogowe plus grzejniczek na ręczniki. Uparciuch jeden.
Sypialnia na parterze to akurat mój warunek. Dzieci z założenia mają mieć swoją przystań na poddaszu. :) Czemu tam ? No cóż, nadal jesteśmy młodzi. Dlatego sypialnia ma być naszą jaskinią, gdzie możemy być naturalni, intymni i śniący. Sypialnia musi dawać poczucie spokoju i bezpieczeństwa. Niestety nasze dzieci są zbyt ciekawskie, szczególnie to starsze, i poczucie, że ściany maja uszy byłoby przygnębiające. :) Czasami trzeba przecież dać się ponieść emocją
Następne niezbędne pomieszczenie to kuchnia. Tutaj ma, podobno, być tzw. wyspa na środku, co strasznie podoba się żonie. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce. :) Połączenie z salonem jest niezbędne, gdzie przy dużym stole zbieralibyśmy się między innymi przy posiłkach. Salon na szczęście mamy duży. Bez problemu można stworzyć dwie odrębne części. :) Jedną już opisałem, a druga stanowiłoby kącik z kominkiem i wygodna kanapą. Oglądanie przecież płonącego i „strzelającego” drewna lepsze jest niż najlepszy film, szczególnie na Polsacie.
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze schody na poddasze, które maja także pełnić funkcję dekoracyjną z halogenowym, punktowym podświetleniem. Małgosia widziała to u znajomych i też chce takie mieć.
Poddasze stanowi u nas łazienka i zastaw dwóch pokoi dla każdego z dzieci. :) Już teraz mieszkając w jednym czasami nieźle się kłócą, co jakiś czas słychać „to mój pokój ! ” i „nie, to mój pokój ! ”. Strach pomyśleć co by było później. Poza tym pozostaje jeszcze jedno pomieszczenie, które w zamyśle ma być przeznaczone dla nienarodzonego jeszcze „ludzia”, choć już w planach. Tak na marginesie dodam, że jakoś jeszcze nie udało się nam tego zaplanować. To znaczy plany rzecz jasna były, że kiedyś … ale życie wie swoje. I dobrze. A póki co zawsze mamy co zaoferować naszym gościom, tym zaproszonym i tym, którzy wpadają z niezapowiedzianą wizytą. Mogą liczyć na nocleg, jeśli odwiedzi nas rodzinka z daleka... Oni też powinni się wyspać.
Żona uwielbia skosy i może też, póki nie będzie naszego bejbi, przychylę się do jej pomysłu dotyczącego sypialni na poddaszu. Takiej zastępczej, od czasu do czasu.
Z tymi skosami to już od wczesnego dzieciństwa "wariowała" . Wtedy to zażyczyła sobie żeby Teść w zwykłym, kwadratowym pomieszczeniu zrobił Jej skosy z resztek pozostałej boazerii sosnowej, czyli wykonał taką podwieszana imitacją. :) Już sobie Ja wyobrażam jak siedzi zadowolona i uchachana pod tymi skosami. Marudziła Jemu do tego stopnia, że nie miał wyboru i musiał się do tego zabrać. Dziecko chce, rodzic musi. :) Uratowało go jednak brak potrzebnej ilości materiału. Wiele lat później, będąc już ze mną, strasznie nalegała na to aby wstawić do pokoju taką imitacją belki stropowej, koniecznie z takimi bocznymi, obustronnymi, podsufitowymi a’la skosami . Baba chłopu nie popuści. Teraz dopnie swego.
Tak po krótce wyglada nasz domek , niedługo wstawię rzuty kondygnacji :)
Cdn.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia