Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    34
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    81

Batuta Gosi i Grzegorza


master111111

690 wyświetleń

Tyle spraw, a czasu tak niewiele. coraz bardziej przekonuje się, żę zatrudnienie koordynatora prac to wcale nie taka głupia sprawa i poważnie radze wszystkim czytającym rozważenie tej kwesti. Jak wziąć pod uwagę ile się trzeba nadzwonić , najeździć i mamyśleć, to taka osoba wychodzi porównywalnie do własnych kosztów, a sama budowa staje się przyjemniejsza. :)

 

 


Przez te dwadzieścia pare dni ciszy działo się całkiem sporo. Jeżeli weźmie się pod uwagę budowę i wycieczka na 6 dni do Zakopanego w majowy, długi weekend to można by pisać i pisać. I tu pojawia się znowu wymieniony wyżej problem - brak czasu. Biedne teraz te nasze dzieci. Jak bezdomne.

 

 


Przynajmniej nam nasza działeczka już teraz wynagradza nam wszelkie trudy i troski.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zachods322.jpg

 


23-04-2006r.

 

 


Budowa ruszyła z kopyta. Po początkowych kłopotach z dzieciarnią w szkole, która co przerwę odłączała prąd i wyzywała majstrów od różnych… , teraz nastał czas spokoju i równomiernej ciężkiej pracy. Tu należy dodać, że na razie nie naszej, bo po prostu nie mamy co tu robić.

 


Co rusz gdy odwiedzamy popołudniami nasz domek to widać kolejny etap prac.

 


Jakże byłem zaskoczony gdy wciągu jednego dnia powstały szalunki pod ławy, co przedstawia zdjęcie poniżej. Jakoś tak dziwnie mi się zrobiło ale w tym pozytywnym sensie. Cały czas nie było widać żadnego postępu robót, aż ty nagle człowiek sobie ni stąd ni z owąd przychodzi i w końcu coś widać – i to nie tylko glinę

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/szalunkina322awy.jpg

 


Następnego dnia ułożyli zbrojenie. :)

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zbrojenie.jpg

 


W ten oto sposób poszedł jakiś tysiączek do piachu w postaci stali. Wychodzi na to, że w Polsce, podobnie jak w Ameryce, także pieniądze leżą na ziemi. Na szczęście w nocy nikt nie chciał się po nie chylić i zaopiekować.

 


Teraz żałuję że nie kupiłem w lutym stali na cały dom. Teraz już nie mogę kupić jej w cenie 2 tys./t. , ale za to nie ma problemu w cenie 2,4 tys.. Szok. Jakimś szewskim targiem Małgosia załatwiła po 2,2 tys. - jeszcze ze starej dostawy. Brawo. Mnie z tego samego miejsca chcieli to samo opchnąć za 140 zł wiecej. Ja nie wiedzieć o co chodzi ale się domyslam (szkoda, że nie mam piersi ).

 


Zjawił się także mój kierownik budowy żeby sprawdzić czy wszystko jest tak jak się należy. Nie przywidywałem problemów. Jasnowidz , czy co ? . Z drugiej strony to on jest tu tylko dlatego ,że na budowie musi być i według deklaracji przyjedzie tu zaledwie kilka. Tylko do „kluczowych spraw”. Płaca adekwatna do usługi.

 

 


W czwartek ( 25-04-2006) przyjechał „gruchy” z betonem. . I to trzy naraz. Łącznie 20 m3 (pół metra zapasu, liczone dwa razy) po 175 zł/m3 oczywiście bez faktury.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/jadagruchjada.jpg

 


Za nic nie chciałem tego opuścić, bo to przecież taki ważny moment, zupełnie jak narodziny dziecka, dużego dziecka. Nawet nie pamiętam kiedy je "machnołem" Pamiętam, że jak się rodził nasz syn Wiktor to wtedy nie miałem wyboru i musiałem być przy żonie. Istna Masakra, a te wszystki porody na ekranie telewizji to istna bujda. Niestety praca nie pozwoliła mi być przy tym specyficznym „porodzie”. Za to żona była. Dzierżąc w dłoni zakupiona niedawno kamerę nagrała te kluczowe momenty, sama zaraz umykając do własnej roboty.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/laniebetonu.jpg

 


Jakież było moje zdziwienie gdy dyspozytorka z firmy Jubet zadzwoniła do mnie, z nowiną, że należy jeszcze dopłacić 260 zł. , bo betonu wylali więcej niż było zamówione. Coś mi tu nie pasowało. Zawsze myślałem ,że oni kręcę go tyle ile klient zamawia i nie biora trochę wiecej na wrazie czego. Wychodziło na to, że nasz Henryk pomyliłby się na 2m3 i to licząc dwukrotnie. Dziwne. Tak czy siak obiecałem dopłacić ale dopiero po powrocie z wycieczki i po dokonaniu własnych wyliczeń. :)

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zalane322awy.jpg

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/naszed322onie.jpg

 


Sprawa ta przeleżała aż do 04-05-2006r. kiedy to wróciliśmy z Zakopanego, Krakowa, Nidzicy, Dunajca i wielu innych miejsc i wielu atrakcji. Było super.

 


Postanowiliśmy wziąć się za pomiary. Jakież wielkie było nasze zdziwienie, gdy okazało się że wody w wykopie jest prawie do samych ław.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zalanewodalawy.jpg


Na południu poczuliśmy zaledwie kilka kropel deszczyku, a tu to musiało nieźle lać. Z pomiarów nici.

 

 


Wielka szkoda. Robotnicy mogli by już wylewać chudziak, a tak musiałem wziąć się za załatwianie koparki, która by wykonała przekop. I znowu kilka dni stracone.

 


Nasz znajomy od ciężkiego sprzętu znowu ściemniał i nie wiedział ile powinien wziąć za 25 m przekopu. Na szczęście żonka mocno zareagowała i daliśmy się zrobić w balona. Prawda, że herszt baba, co nie?! Ustaliła, że praca musi zostać koniecznie wykonana w sobotę, kiedy to ja mogłem ją nadzorować. Wyszło, wraz z dodatkowymi pracami, 3 godziny( 300zł) pełnej pracy od wykopania pierwszej łyżki do ostatniej.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/przepust.jpg

 


Wykonawca oczywiście próbował doliczyć dojazd, ale jak sam kiedyś powiedział „jak będzie droga to nic nie policzy”. A to, że koparka miała uszkodzone jakąś „jazdę„ i nie mogła podjechać pod górkę, nic nas w tym razem nie obchodziło. Tak samo jak czyszczenie kół i koparki po zakończeniu prac, a co niewątpliwie został by mam doliczone na poczet kopania. Doświadczenie jednak uczy. Szkoda także, że w trakcie kopania nie dało się uniknąć uszkodzenia naszej rury z woda, która została brutalnie wyrwana. Zawsze coś.

 


Zaraz po tym zabrałem się za wypompowanie wody przy pomocy pompy do brudnej wody. Tu także od spadla nabawiłem się pierwszych dwóch pęcherzy na dłoni, które zaraz pękły i nieźle piekły. Tak zwana „ pierwsza krew”. Niestety od klawiatury dostałem takich delikatnych rączek, że aż wstyd przyznać. To się na szczęście niebawem zmieni i o dziwo czekam na to.

 

 


Od poniedziałku(08-05-2006) nasz Henryk przysłał pracowników i chudziak na fajrant był gotowy.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/chudziak.jpg

 

 


Później, tego samego dnia, przywiozłem o 21:00 dwie rolki papy termozgrzewalnej na ławy, bo akurat tyle zostało po remoncie dachu, żeby ją teraz wykorzystać. Jakie było moje zdziwienie gdy usłyszałem dziwny szum. Zaraz domyśliłem się co jest jego przyczyną. Otóż jakieś gówniarze odkręcili na cały zycher zawór od wody, która lała się niemiłosiernie na darmo, choć nie za darmo. Dziwne zabawy ma ta dzisiejsza młodzież. Aż trudno sobie wyobrazić ile by się jej wylało do rana i jakie szkody by wyrządziła. Od tego momentu robotnicy muszą nie tylko codziennie podłączać prąd, ale teraz także zakręcać zawór w studzience wodomierzowej.

 

 


Następnego dnia (06-05-2006) przyjechały pustaki betonowe na ściany piwnicy, które murarze skrzętnie i szybciutko wykorzystywali.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/pustaki.jpg

 


Pustaki betonowe 24-ki, każdy po 3,15zł netto z transportem. Okazało się, że cztery kursy po 264 szt. starczą. Zostawały one sukcesywnie przywożone i wykorzystywane. Do tego oczywiście doszła cegła po 0,7 zł/szt. w ilości 700 szt. – to oczywiście na początek, na kominy. Słowem kasa leci jak oszalała. Najgorsze jest to że masę rzeczy można mieć taniej, ale to oznacza, że zakup jest bez faktury. I tu pojawia się problem z bankiem, który wymaga udokumentowania 60% poniesionych kosztów na fakturach. Gdyby nie to…

 

 


Dziś powinny być postawione ostatecznie mury w piwnicy. Zajęło im to raptem cztery dni. Myślę ,że to dobry wynik.

 

 


1 dzień:

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury1dzien.jpg


jak miło

 

 


2 dzień:

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury2dzien.jpg


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury2dzien1.jpg

 


3 dzień:

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury3dzien.jpg


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/mury4dzien.jpg

 


4 dzień : aż miło przyjeźdzać po pracy.

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/klatkaschod.jpg

 


Chłopaki uwijają się bardzo szybciutko i chwała im za to. Wczoraj ojciec przywiózł wcześniej wyrobione w lesie stemple i robotnicy zaczęli szalować strop. :)

 

 


http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/szalunkistropu.jpg

 


Z naszym wykonawcą także można się dogadać. O ile przez telefon szło jak po gruzie, to twarzą w twarz jest nawet przyjemnie. Często dogląda swoich ludzi i nie ma zmiłuj się, rządzi silna ręką. Zauważyłem, że murarze starszej daty jakoś nie potrafią się przystosować do nowych warunków, nowej rzeczywistości. Zawsze maja coś do powiedzenia i przeważnie chcą pokazać jacy to oni są ważni w stosunku np. do młodszego pomocnika, który najbardziej tyra.

 


Zresztą jak nas zobaczyli pierwszy raz to ich twarze były dość wymowne. Nasza wina. Choć trochę latek już mamy to nadal wygadany na mniej niż się ich nazbierało. Oby tak dalej.

 

 


Zakupów ciąg dalszy. Oboje z żoną doszliśmy do wniosku, że pieniążków nie ma co trzymać na koncie i lepiej teraz zakupić materiały niż później się denerwować. Wiadomo może być tylko drożej. I tak np. za porotherm’em 25 PW, tym na parter i poddasze, to mieliśmy prawdziwe urwanie głowy. Ceny szalały. Z dnia na dzień takie skoki, że człowiek zastanawia się czy nie przerzucić się na suporex. Do tego wszystkiego szwagier ma jakieś wtyki w cegielni i obiecał załatwić znaczniej taniej. I tak czekaliśmy i czekaliśmy, aż zostaliśmy z przysłowiową ręką w mocniku. Owszem załatwił, ale w międzyczasie wszystkie wczesnowiosenne promocje zostały anulowane i kupa…

 


Dziś aby w końcu zamknąć ten temat i przestać wydzwaniać w tysiąc różnych miejsc i analizować masę spraw zamówiłem suporex. Wyszło, że 24-ka jest po 5,4 i 12-ki na działówki po 3 zł/szt., rzecz jasna z transportem. W sumie to jestem zadowolony, bo to najniższa cena jaką udało się nam znaleźć.

 


Teraz ważą się losy dachówki i okien, przy czym okna dachowe są już zakupione. Z pomocą przyszło allegro. Jak na tym wyjdę to się okaże. Nie będę krakać, choć dodam ,że zawsze byłem zadowolony z zakupów w tym serwisie aukcyjnym.

 


Na dachówce postanowiliśmy nie oszczędzać i wybraliśmy markę Creaton model KERA-PFANNE. Jest to niemiecka dachówka zakładkowa barwiona w masie o kolorze miedzi. Faktem jest, że jest droższa niż inni producenci ale mamy nadzieje, że dzięki temu przez długi czas będzie trzymała kolor i pozostałe nimniej ważne właściwości. Teraz ważą się losy ceny za jaka ją zakupimy. Ofert mamy trzy i choć niezupełnie fer zagraliśmy stosunku do sprzedawców, to nie mam tu żadnych skrupułów (w odróżnieniu do Gosi). Ja wychodzę z złożenia, że oni też nie są do końca wporządku w stosunku do nas, bo starają się z nas zadrzeć jak najwięceji to pod przykrywką świetnej okazji. Bronić się trzeba.

 

 


Wim, że jak zakończyny ta piwnicę to reszta poleci w górę że ho ho.Byle tylko wyjść z tej ziemi. Byle tylko wyjść z tej ziemi. Byle tylko wyjść z tej ziemi. Byle tylko wyjść z tej ziemi no i żeby żona była żoną...ale to już inna bajka .

 

 

 


cdn.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...