Batuta Gosi i Grzegorza
Może i przeżyłem obsypywanie ścian żwirem ale wykonałem na razie tylko około ½ zamierzonej pracy. Na więcej zabrakło czasu i sił. Doszło nawet do tego, że poprosiłem brata o pomoc wraz z jego trzema kolegami, z którymi pracowaliśmy nawet w niedzielę. Dziw bierze, że przez 6 godzin prawie ciągłego machania szpadlem można w 5 osób zasypać, w mój sposób, tylko około połowę 9 m ściany. Z ekonomicznego punktu widzenia to jest to zupełnie nie opłacalne, za to daje spokój ducha jeżeli chodzi o pewność, że nie przerwało się izolacji wodochronnej. Potwierdziły się za to moje obawy jeżeli chodzi o zasypywanie mechaniczne wykopu. Podczas wyrównywania terenu przez spychacz sam byłem świadkiem jak wielka bryła zeschniętej gliny uderzyła w ścianę. Z łatwością przerywała folię kubełkowa i w styropianie robiąc pokaźna wyrwę. O szczelności takiej izolacji nie może by być mowy. Izolacja wyglądałaby bardziej jak sito , o wywalonych pieniąszkach nawet szkoda wspominać. Tak przynajmniej wiem, że ściany mam calutkie i teoretycznie wszystko powinno zadziałać. Jak to mówią nadzieja matka ...
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/osypywanie.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/wykonanydrenaz.jpg
Reasumując podczas jednego pełnego tygodnia z 1 dniem przerwy pracując przeważnie sam, jak i w towarzystwie udało się wykonać … niewiele. Za to w głowie to wszystko szło raz dwa.
Jak na początku denerwowało mnie, że nasz Henryk chce dwa tygodnie przerwy, tak teraz na wiadomość o tym, że może jednak wrócić szybciej, także i ta informacja nie była zbyt pocieszająca. Przecież ja jestem jeszcze daleko w polu ze swoja robotą. Stąd też wzięła się decyzja o tym aby pracować w niedzielę, co nomen omen kłuci się mocno z moimi przekonaniami. Za to jednak spycharka mogła wjechać do roboty w poniedziałek i nie zawaliła mi za bardzo niewykończonych jeszcze ścian.
Negocjacje cenowe z naszym starym znajomym od ciężkiego sprzętu, teraz „spycharkowym” ,pozwoliły ustalić, że za każdą przepracowaną godzinę my wypłacimy mu 90 złociszy. Niby wszystko fajnie, bo w końcu zamkniemy ten temat z glina, z wykopem i na dobre wyjdziemy z ziemi. Jaka to jest szuja niech świadczy fakt, że zamiast spycharki ta menda przysłała ładowarkę.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/ladowarka.jpg
Nie dość, że jest o wiele mniej wydajna, to jeszcze pozostawia takie koleiny za sobą ,że ni jak nie mogła ich potem wyrównać. Wkurw totalny. Całe szczęście, że operator ładowarki to był łapski chłop i po dwóch godzinach zadzwonił do szefuncia, że woda i olej się prawie gotują, co szybcikiem doprowadzi do awarii. Po części to prawda. Słowa te przezwyciężyły w nim chęć do nieuczciwego zarobku i odwołał ładowarkę. :)
Najlepsze w tym, że wszystko przedtem obgadałem z „operatorem”, który jako jedyny do tej pory powiedział mi „ dosyć gadania, bo kasa ci leci.” On to też doradził mi aby wziąć 20 tonową spycharką na gąsienicach, która co prawda jest droższa ale za to o wiele wydajniejsza i co ważniejsze spycha na „gładko”. :) Doradził też aby jutro już na samym początku dać operatorowi w łapę, to będzie zasuwał jak obłąkany, mając głęboko w d…e interes szefa. To była moja pierwsza łapówa, no ale przecież żyjemy w Polsce i tak się tu przecież robi interesy i kręci wały. Poza tym uważam, że danie komuś w łapę poniżej miliona złotych wcale nie jest przekupstwem. Zdjęcie poniżej zostało wygrzebane gdzieś w Internecie i przedstawia prawie identyczną koparkę.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/spychacz1ostateczny.jpg
To 20 – to tonowe monstrum kosztowało mnie 120 zł za godzinę plus 200 zł dojazd (utargowane z 300). Tego dojazdu nadal nie mogę zrozumieć. To tak jakbym sobie życzył od jakiegoś supermarketu zwrotu kosztów dojazdu dlatego, że u nich chcę zrobić zakupy.
Dobrze, że wziąłem sobie na ta okoliczność 2 dni urlopu. Dzięki temu mogłem przypilnować aby praca trwała cięgle i wiedziałem ile odliczyć za przerwy.
Już na początku zadałem mu pytanie czy ich boss płaci im motywacyjne, bo ja z chęcią takie bym wypłacił za efektywną, sumienną pracę. 5 godzin później 600 m3 zostało piknie rozplantowane. Jakoś teraz tak dziwnie, płasko. A jakich smaczków się o ich pracodawcy przy tym nasłuchałem…
Na przykład :
- przerwy śniadaniowe musza odrabiać,
- naprawa i czyszczenie sprzętu płacone jest po połowie,
- ostatnio odchodzi od niego masa ludzi wyjeżdżając za granice lub szukając pracy gdzie indziej
i najlepsze :
- jakiś czas temu operator poprosił go o to, aby ten zawiózł go do ślubu jego wypasiony „merolem”. Ten odpowiedział, że owszem ale to kosztuje 500 zł. Bez komentarza.
Byłem tez świadkiem rozmowy jaką przeprowadził szefuncio z operatorem. :) Dało się wyczuć, że jest bardzo zdziwiony, że tak szybko się uwinął oraz co potwierdza moja niechęć do niego i podejrzenie, że to naciągać. Wypowiedziane przez niego słowa ” … ta firma ma zarabiać na siebie” umocniła mnie tylko w tym przekonaniu. Sam operator powiedział, że to samo mógłby robić kilka godzin dłużej, bo on ma przecież kilka biegów, jedynką też można jeździć :)
Sumując wszystko do kupy, to pozbycie się problemu z nadmiarem gliny kosztowało mnie 920 zł.
Teraz małe podliczano:
- wykonanie wykopu 1 800 zł
- wykonanie przekopu pod wodę i odprowadzenie drenażu 300 zł
- wykonanie drogi 9 000 zł
- rozplantowanie gliny 920 zł
______
12 020 zł
To jest o wiele więcej niż w ogóle mogliśmy przypuszczać. Dobrze, że chociaż droga się sprawdziła i jak dotąd nie było z nią większych problemów. Wielu z naszych dostawców miało na poczatku wielkie obawy czy uda im się pod nią podjechać.
W między czasie wykonaliśmy wykop na głębokość 70 cm wzdłuż drogi pod przyszły prąd. Tym razem wzięliśmy inną firmę, która u nas tj. tam gdzie teraz mieszkamy- jeszcze :), kładła jakiś kable telefoniczne. Właściwie była to dla nich fucha za którą zgarnęli 300 zł. Jeżeli wziąć pod uwagę ilość potrzebnego czasu jaki należałoby poświęcić na wykonanie tego samego ręcznie, studiując łopatologię w praktyce, to była to prawdziwa okazja. A tak dwie małe kopareczki uwinęły się ze 115 m odcinkiem w ok. 4 godzinki.
Nasuneło mi się także takie spostrzeżenie, że wszelkie roboty ziemne wykonaliśmy na czarno. Szara strefa kwitnie.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/kopareczki1.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/koparkidwie.jpg
Dołek już czeka. Szkoda, że elektrownia póki co nie chce postawić skrzynki z licznikiem.
Trzeba uruchomić znajomości, może to coś pomoże.
Ostatnio mamy kilka naglących spraw – nadal nie mamy dekarza, mamy 6 ofert na okna, co jeszcze bardziej pogarsza sprawę z wyborem tej właściwej oferty, kolektory słoneczne także do wyboru. Niby wszystko nam pasuje, tylko ceny są ciut wyższe niż zakładaliśmy i dlatego trudno się zdecydować.
Pogoda zrobiła się tak upalna, że kilka minut na słońcu wysusza nas na wiór. Nie oznacza to wcale, że budowa stoi, od 09-06-2006, nasi budowniczowie, po umówionej, choć skróconej przerwie ponownie wkroczyli w nasze progi.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/scianyparterdzien32.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/scianyparterdzien31.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/scianyparterdzien3.jpg
W pięć dni zajęło im postawienie wszystkich ścian i kominów.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parter5dzien2.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parter5dzien3.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parter5dzien4.jpg
Tym razem nadproża tzw. L-ki zamówiliśmy gotowe. Wychodzi porównywalnie cenowo jakby miały być one wykonane w sposób tradycyjny ( czytaj lane ), szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że zakupujemy je bez podatku. Poza tym nie mogę patrzeć jak ciągle tną mi moje deski na coraz to krótsze kawałeczki. Leśnika to boli, naprawdę.
Apropo desek to nasz Henryk zapowiedział, że będzie potrzebował ich jeszcze z metr i do tego 0,2 m3 obrzynów na schody. Zwariować można. Na działce w koło domu znajduje się teraz całkiem sporo materiału. Wszystkie potrzebne pustaki i część cegieł już tylko czeka na wykorzystanie. Podobno są teraz straszne problemy aby te materiały kupić - magazyny puste . Ceny także podskoczyły horrendalnie. My na szczęście mamy już wszystko z grubsza zakupione. :)
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/skladzikmaterialowy.jpg
Moja żoncia już któryś raz zmienia zdanie na temat wielkości naszego domu. Raz jest za duży, innym razem za mały. To samo z oknami. Kobietą nigdy nie można dogodzić, ale starac się trzeba.
Może to ten wiek. Jak są smarkate to wszystko im pasuje lub jest obojętne, a jak przekroczą pewna granicę, to już wiedza czego oczekują i zaczynają wymagać. Jak na to spojrzec z innej strony to jest to budujęce, że mnie wybrała .
I nie myśl sobie Małgosiu, że robię tu aluzje do obchodzonych dwa dni wcześniej urodzin. Jeszcze raz wszystkiego naj ...
Małgosia to taki pracuś, że cały czas by tam coś sprzątała i przekładała. Siedziałaby tam też do późna w nocy żeby tylko ktoś nie zwinął jakiejś cegły. Byłby z Niej dobry kierownik budowy i cieć w jednej osobie. Na nieszczęście szybko się denerwuje. Jak widzi jak nasz materiał np. pustaki jest „niszczony”, tzn. dopasowywany do potrzeb przez budowlańców to Ją chyba krew zalewa.
Jak napiszę to może zrozumie i weźmie to do siebie.
MAŁGOSIU KOCHANA NA BUDOWIE NIGDY NIE DA SIĘ WSZYSTKIEGO WYKORZYSTAĆ, ZAWSZE SĄ JAKIEŚ ODPADY. Tak samo trzeba brać poprawkę na szkody od małoletnich idiotów, którym niszczenie cudzej własności sprawia przyjemność.
Jeżeli już jesteśmy przy „przyjemnościach” to można wspomnieć od wylaniu wody z wiadra z piwnicy, wyrzucenie zebranych wcześniej do wora śmieci, rozsypanie pół worka wapna i zapchanie tymże przewodu wentylacyjnego. Więcej grzechów nie pamiętam.
Aby trochę ograniczyć chodzenie przez naszą działkę dostaliśmy pozwolenie od dyrektora szkoły na załatanie dziur i wysmarowanie płotu jakimś brudzącym świństwem. Wiadomość, że chcemy to zrobić bardzo go ucieszyła. Dodatkowo obiecał, że na apelu szkolnym jeszcze raz przypomni gdzie znajduje się teren szkoły, a gdzie prywatna posesja. Chociaż na jakikolwiek rezultat nie wierzę.
Dziś 15-06-2006r. udało się mam pozałatać wszystkie dziury w płocie w liczbie sztuk trzy. Dodatkowo na przeważającej części wysmarowaliśmy płot spalonym olejem silnikowym. Od tego momentu przestaniemy płoszyć intruzów. Jak chce baran jeden z drugim przełazić, to proszę bardzo. Na proszek do prania od nas nie ma taki co liczyć. Oby odwetu nie było.
Trawsko rośnie mam na potęgę. Jakiś czas temu wystąpiliśmy z wnioskiem o dotację z Unii Europejskie na nasze pole i teraz powinniśmy już kosić zielsko. Na szczęście znaleźliśmy rolnika, który mam wykona tą usługę i jeszcze zabierze dla siebie siano. Początkowo chciał nam nawet zapłacić, ale dla nas byłaby to już przesada. Przecież dzięki niemu pozbędziemy się kłopotu, a pieniążki i tak zgarniemy. Tylko rolnikiem być. Rozebraliśmy resztkę płotu, zebraliśmy drut kolczasty, usunęliśmy samosiejki. Teraz koszenie pójdzie mu lżej. To wszystko, łącznie z reperacją w/w płotu zajęło nam 5 godzin. Dzień dobrze wykorzystany. W święta najlepiej się pracuje.
Już od zeszłego roku planowaliśmy z Małgosią pobaraszkować w tym buszu zieleni. Teraz trzeba się pospieszyć. Właściwie po co czekać ...
Cdn.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia