Dziennik budowy - i trochę retrospekcji
Stawianie fundamentów było chyba etapem najdłuższym w historii budownictwa jednorodzinnego w Karczowiskach.
Tak wyglądało " skoczkowanie" mojego męża - czyli ubijanie poprawkowe po budowlańcach.
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img234.imageshack.us/img234/6784/dsc03344brb1.jpg
A tak fundamet po podlaniu.
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img413.imageshack.us/img413/7748/dsc03348dst0.jpg
W tym czasie miały miejsce pierwsze łzy - bo na głupotę ludzką i ściemnianie, jestem mało odporna - i pierwsza awantura z ekipą, bo grzeczne proszę i dziękuję nie działało.
Po kolejnych obietnicach, że będą a ich nie było, że zgodnie z projektem , a nie było....... z samego rana w słoneczną sobotę ruszyliśmy na działkę - oczywiście musieliśmy czekać.........................aż przyjadą. I oczywiście po zrobieniu miny zbitego pieska, majster myślał, że będzie ok. Obeszłam będący w ciągłej budowie fundament 4x, potraktowałam to jak trening na uspokojenie i się nie dało. Pojechałam tekstami po murarsku - oj tak ......... kląć to oni mnie nauczyli pięknie.
1,Postawili mi ścianę w miejscu, gdzie miały być drzwi do pomieszczenia gospodarczego - rozwalali potem 8 warstw bloczków betonowych
2,Nie zrobili przepustów - bo nigdzie nie robią
3,Nie zauważyli, że garaż jest o warstwę niżej........... - "to się pani Agnieszko wytnie"
4,Jak nie chciał pojawić się na budowie, to mówił, że np.cementu starczy na 3 dni, a już w ten sam dzień o 18,30 dzwonił, że się skończył i na 7 rano potrzebuje. Wiedział cwaniak, że nie dowieziemy na rano, to nie przyjechał, ale przez nastepne dni też się nie pokazywał. .........
itp, itd................. i im więcej na forum czytałam, tym więcej błędów widziałam juz popełnionych i kolejnych chciałam uniknąć. No, ale palety rozwalonych bloczków nie dało się już uratować.
W między czasie zaczęło wychodzić na jaw oszustwo majstra - przyniosłam umowę do podpisania, tak jak sie umawialiśmy, a on na to, że nie może podpisać, bo z żoną musi to przedyskutować......oj tak, żona była obecna w naszym życiu budowlanym intensywnie....................
Zauważyłam też, że facet więcej łapie jak kobieta do niego mówi, więc wzięłam budowę w swoje ręce.
Facet generalnie bał sie kobiet...............potrafił o 13,30 zjechać z budowy( gdzie był na niej od 4 godzin) - bo z żoną na zakupy się umówił - śmiech na sali I JAKA JA GŁUPIA BYŁAM, ŻE JUŻ WTEDY GO NIE WYWALIŁAM
Treść umowy była długo w jego domu dyskutowana, o czym świadczy fakt, że do jej podpisu nigdy nie doszło. Za to okazało się, że na temat vatów, faktur i prowadzenia działalności gość pojęcia nie ma - a skoro nie ma to sprawdziliśmy go................nie mógł podpisać umowy, bo nie mial firmy. Zaczął fisiować - jak to mówią dzieci- z cenami, a to że za ocieplenie fundamentu 2 tys. doliczy, a to, że nie widział 7 veluxów w dachu i za osadzenie po 1000 zł za sztukę chciał i za rynny tez doliczy.............
Powoli, powiedziałam, widział pan projekt? TAK. Mówiliśmy co chcemy?TAK. Wycenił pan robote? TAK. Więc o co chodzi????????????????
Powiedziałam mu, że ani złotówki więcej nie dostanie, niż to co było ustalone.
Myśleliśmy o zmianie ekipy- ale żadna nie miała wolnego terminu na ten rok.
A że gość obiecał, że będzie już cacy, i że dostał dwa ostrzeżenia ( żółte kartki - jak to mówi mój mąż) - to daliśmy MY NAIWNI - jak sie okazało później- jeszcze jedną szansę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia