Dziennik budowy - i trochę retrospekcji
Ale zaległości..................................................................................
Jest wtorek..........z przyczyn oczywistych więźby jeszcze nie montują
Bloczków na naszym użytkowym poddaszu jest już (a w sumie to dopiero) na 4 warstwy dookoła :) , piątą zaczynają stawiać w miejscach ścian szczytowych przy balkonach. Tak wyglądało to wczoraj, ale niestety zdjęć nie zrobiłam, bo nie wzięłam aparatu.
Będą za to zdjęcia czwartkowe uzupełnione w piątku i niedzielne wkleję .... może do dzisiejszego wtorku
http://imageshack.us" rel="external nofollow">http://img20.imageshack.us/img20/5279/dsc03904agg3.jpg
Dzisiaj mają szalować podciągi i pod kolejny wieniec ........... jak się pośpieszą to ja też im "wyszaluję" wieniec wiechą zwany
A póki co CIERPLIWIE czekam, aż skończą.
Wczoraj miałam męczący i drogi dzień.
Wpadliśmy z inwestorkiem do h.budowlanych na kolejne zakupy.
Na pierwszy ogień poszła mambrana Tyvek Pro ( ALEŻ DOSTAŁAM CENĘ 4 rolki może starczą ) + kotwy szpilkowe gwintowane z nakrętkami i podkładkami + 5 kg gwoździ - bo te idą jak woda..............rachuneczek ..... 1300 zł.
Kolejny skład - i systemowe dodatki nieceramiczne do dachu - choć jeszcze nie wszystkie......i za sumę 3300 zł zakupiliśmy:
- spinki do dachówek
- uchwyty łaty kalenicy
- 2 ławy kominiarskie ze wspornikami i kołyskami
- kosze systemowe
- taśma pod gąsiory
- pas nadrynnowy.
Chciałabym już normalnie żyć - czyli mieć obiekcje przy wydawaniu pieniędzy, bo 1000 zł to "polska wypłata", a ja tak hop siup i nie ma, bo co to jest ten tysiąc na budowie? Zaczynam zastanawiać się jak tych tysięcy jest z 10 lub 15 do wydania
Przez budowę nie przeraziło mnie nawet, że chleb w piekarni jest już po 2,50 i że nabiał od października ma podrożeć................a powinno, bo w końcu zacznę NORMALNIE ŻYĆ.
Poza budową nie szastam pieniędzmi, ale jeśli idzie o nią samą, to jakoś moja powściągliwość w wydawaniu polskich złotych zostaje w samochodzie wraz z zatrzaśniętymi drzwiami - pewne rzeczy muszę kupić, kosztują niestety nie mało, więc topnieje nasza góra lodu kredytem zwana
Po zakupach wyjazd na działeczkę ( o matko jak zmarzłam.......jesień pędzi) lanie wody do baniaka - zeszło na to godzinę ( wiadomo metry ciśnieniu nie służą ) inwestorek w "międzyczasie" zamiatał górne obejście, bo ja za Chiny Ludowe tam nie wejdę, najpierw musimy zrobić prowizoryczne schody
Potem załatwianie " pilnych spraw rodzinnych" i powrót do domu prawie o 21.30.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia