Dziennik budowy - i trochę retrospekcji
Podsumowania - nie wiem czy to dobry czas na nie, ale marzec i kwiecień to ni mniej ni więcej - jak rocznica rozpoczęcia przez nas budowy.
Ja, no cóż ..... na początku budowy założyłam bezmyślnie, że dobrze byłoby się do Bożego Narodzenia 2008 wprowadzić - i los chyba to usłyszł, bo za skarby świata nie chce mi przyspieszyć czegokolwiek. Głośno wypowiedziałam też, że być może wprowadzę się na niewykończony dom.... i to powoli również się chyba ziści, bo kasa topnieje a wszystko drożeje Dlatego należy uważać przed kim i jak głośno wypowiada się swoje myśli. :)
Wiem, że są tacy, którzy w tym czasie (rok od wbicia łopaty) zdążyli i dom wybudować i w nim zamieszkać i nawet nie tylko drzewo posadzić.
U mnie trwa to dłużej, bo na swojej drodze spotkałam ludzi, którzy nie powinni byli się przy mnie znaleźć. Dziś wiem, że własna dobra organizacja to nie wszystko - bo wystarczy, że w naszych ustaleniach ktoś wypadnie i wszystkie następne ekipy i terminy leżą.....dziś wiem, że tak naprawdę tak niewiele zależy od nas samych.
Nauczyłam się cierpliwości do siebie, ludzi i zjawisk - choć zjawiskowej głupoty nie zaakceptuję nigdy.
Nauczyłam się siebie, wiem ile mogę znieść - więc ten rok z pewnością nie był zmarnowany.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia