Dziennik budowy - i trochę retrospekcji
W sumie zastanawiałam się głęboko czy dokładnie opisywać co się działo - dużo tego było więc w skrócie.
Gdy hydraulik się był nie odzywał - zastanawialiśmy się w swej wściekłości co się dzieje ? Miał oddzwonić - a wyłączył telefon. W tym samym czasie dowiedzieliśmy się, że Pan od tynków ....tynków nam nie położy A ugadani byliśmy od końca zeszłego roku. Znaleźć teraz kogoś sensownego graniczy z cudem- mniej więcej takim, jak znaleźć ekipę murarską na już w środku sezonu. A znaleźć kogoś kto cementowo - wapienne chce położyć to już w ogóle.
Równo tydzień wisiałam na telefonach, internecie, gazetach, znajomych ...w poszukiwaniu tynkarzy. Przeszłam kilkadziesiąt rozmów, wizji lokalnych i castingów - cud, że niektóre nie zakończyły się awanturą. To jak przebiegały owe owocne rozmowy, o kolejnych kłamstwach, o tym jak bardzo "blondynkę z kawałów" widzą faceci w każdej budującej brunetce .... może zamieszczę w dodatku nieocenzurowanym do mojej książki
Generalnie - TYNKARZE JUŻ SĄ.
W tzw. międzyczasie okazało się, że poziomy się nie zgadzają (tzn. wpadłam , babola odkryłam, zainterweniowałam ojjjj się działo, już jest ok :) ), przeciągnął się termin wylewania posadzek, hydraulik dopiero teraz kończy temat "podwylewkowy", chłopaki elektrycy kosmetyczne poprawki nanoszą, do mnie dociera, że w zasadzie tylko ja wiem co się u mnie na budowie dzieje....
Galimatias budowlany, telefoniarski, zakupowy i ustaleniowo transportowy trwał.
Na bok odeszły konkret zakupy - przeglądam obecnie tynki maszynowe.
Kiedyś pisałam dlaczego nie kupowałam mat. budowlanych w PSB.
W GAI też się dali poznać - z wiedzą za pan brat - dzwonię i pytam o folię do podłogówki - ok, jest, za 2,5 za mkw gość mi sprzeda - jeszcze upewniam się, czy o tej samej mówimy. Ok - przyjadę ( ale, że jazdę na budowie miałam, to zakupy przełożyłam). Dzwonię za tydzień, czy jeszcze mają - gość mi odpowiada, że on takiej nie ma - ja mu na to, że w zeszłym tygodniu była, on że niemożliwe, ja że i owszem, bo pracownik powiedział mi że nawet lekko zbrojona jest - jegomość milczy, po chwili ma dość natarczywego babsztyla. Nie ma i nie sprawdzi. Proszę inwestorka, weź ty zadzwoń zobaczymy co powiedzą . Dzwoni. Ten sam Pan twierdzi , że on nie wie o jaką srebrną aluminiową folię pod rurki do podłogówki chodzi, bo oni taką nie handlują i mają tylko budowlaną Jak "miło", że znów nie wiedzą czym handlują.
Sprawy urzędowe, którymi zajmuje się inwestorek miały się tak, że na opinię Pana z ZGK do projektu kanalizy .... czekał, no bo "za tydzień proszę przyjechać po podpisane" ( złożenie podpisu pod sprawą, która ciągnie się od ponad roku jest zajęciem iście wyczerpującym ). Dzwoni za tydzień a gość nie dość, że nie podpisał, to wziął sobie urlop - nie załatwiwszy spraw pilnych , a taką nasza była i ON o tym wiedział. Czara goryczy się przelała. On ma prawo do urlopu, a my do rzetelnego załatwiania spraw urzędowych. Pyta więc inwestorek zatem kąśliwie "kiedy ma zadzwonić, bo nie wie jaki jest czas potrzebny do złożenia podpisu do sprawy ciągnącej się ponad rok i dlaczego znów będzie trwało to tydzień ?" Facet prowadzący konwersację odpowiedział zdziwiony : " rok ?.... to proszę przyjechać dzisiaj, podpiszę Panu od ręki" Się zdziwi po urlopie Pan S jak nie zobaczy naszego pisma obrośniętego mchem na jego stole .....
Nie wiem w ogóle jak bardzo się zdziwi, bo dzisiaj u Pani Wójt przy innej zupełnie sprawie ......jakoś "nieopatrznie" mężowi się wymsknęło o opieszałości pracowników zakładu przez nią powołanego, o ogólnym bałaganie tam panującym i o niespójności przepisów , jej poleceń a respektowaniu tego przez ludzi....i ...."w ogóle o co kaman, bo TOY TOYA postawię" Kobieta miłą jest - pokierowała inwestorka co ma zrobić a i ona się naszą "rurą kanalizacyjną " zajmie. Pożyjemy zobaczymy.
A w warunkach - już tych nowych po raz drugi - mamy zapis , że w 2009 roku będą nam asfalt wylewać ale radocha, mówię Wam, na grila będzie można normalnie do mnie dojść i wrócić przez las do chaty też normalnie, tzn. nie brudząc się w ewentualnym błocku
Czekam na wycenę kuchni od stolarza za Oleśnicą.
Drewnianą od "Janasa" może bym kupiła, ale skoro obsługa na stoisku ma tylko dobrze wyglądać i nic nie wiedzieć, to niech dalej dobrze wygląda, ale bez mojego procentu za kuchnię - bo jak realizacja zamówienia ma wyglądać tak jak jego przyjęcie - to dziękuję postoję.
Niebawem muszę kupować już kafle, wycenić drzwi wewnętrzne i pomyśleć nad kolorem elewacji.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia