Dziennik budowy - i trochę retrospekcji
No cóż mogę napisać - nic od ostatniego wejścia się nie zmieniło tzn. doba w dalszym ciągu się nie wydłużyła, stopy procentowe rosną, wykonawcy w dalszym ciągu nie poszli po rozum do głowy a ja nie spokorniałam.........wręcz przeciwnie - WALCZĘ dalej. Mało tego - zaczynam walczyć tą samą bronią jaką we mnie wylecowali "faceci od budowlanki i dziedzin pokrewnych".........no i zastanawiam się czasami jak współpraca by mi się układała, gdybym rozmawiała z kobietami
Tynki - nie weszli, bo .... przez telefon powiedzieli, że agregat im się zepsuł a na miejscu wygadali się że wzięli przede mną dodatkową robotę - oj jak dzieci - dalej nie wiedzą, że kłamstwo ma krótkie nogi.
Elewacja - podobnie jak wyżej - generalnie czekam od ... końca lutego, już miał być ten tydzień - "będzie jutro lub na 100% poniedziałek"............a opinia na pysk leci.
Hydraulik - lubię gościa , ale nie wtedy jak coś obieca a potem telefonów nie odbiera.
Stolarz - ma przyjechać w przyszłym tygodniu i pomierzyć schody - uśmiechnę się jeszcze o inne rzeczy typu półeczki, drzwiczki , stoliczki
ZGK- w kulki leci - ale to nie nowość, wodną bitwę wygrałam, kanalizę też załatwię.
Sztukaterię na elewację - obcykałam.
Materiał - na tynki i elewację kupiony, na poddasze zamówiony - a ludzie jak to u mnie ....zawodzą na każdym kroku
Jutro maluję bejcą elementy drewniane ....co widoczne zostać mają - inwestorek dzielnie i pięknie je wyszlifował....teraz zatem kolej na mnie.
Nie powiem - miło by było przy okazji wypić poranną kawusię z pokrewną duszyczką.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia