Dziennik budowy - i trochę retrospekcji
Tempo mych prac w domu znacznie zmalało, wręcz powiewa zastojem Ale tak to jest .... człowiek odstawia dzieciaka do szkoły, wpada na chatę, rozpala w kominku bo pizgawka za oknem, drewno jakby się uwzięło i ognia nie załapuje, zatem cała czynność trwa godzinę, bo nawet zapałki przez okno wilgoci dostały, potem w nerwach kawa i to szybka, coś się "szturchnie" upssss chciałam powiedzieć "dokona dzieła wiekopomnego", o którym "to ja zrobiłam " będzie się trąbić przez następne miesiące - A TU JUŻ RADIO ZET TRĄBI, że 10.30 jest i z językiem na brodzie znów się trzeba przebrać i przez las gnać do szkoły po nieletnią, bo boi się jeszcze sama autobusem wracać - następnie coś na obiad odgrzać ,ognia w kominku przypilnować - bo ... gazownia nasza kochana rurę włożyła ale gazu dać nie chce, bo ktoś tak zwyczajnie zapomniał inwentaryzacji owej rury zrobić - potem znów coś szturchnie pomiędzy lekcjami, następnie po 20 na łeb na szyję do ciastoramy, bo przecież to gwoździa zabrakło, to farba się skończyła, sciernego ubyło i takie tam i ... wieczór - czyli dzień jak co dzień rozpieprzony bez konstruktywnej roboty.
A czas leci moi drodzy, leci, żeby nie powiedzieć, że ......a ( piiiiiiiiiiiipppppp).
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia