"Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano
NOCĄ...
A więc stało się! Zaczynają już mnie dręczyć. Wiedziałam, że tak będzie, ale nie przypuszczałam, że tak szybko.
Pierwszy koszmar przyczołgał się do mnie ubiegłej nocy.
Zaczęliśmy budowę. Poszło wybitnie sprawnie – nawet jak na sen: stan surowy otwarty osiągnęliśmy w 1 dzień. Włóczę się po hurtowniach i oglądam próbniki z kawałkami blaszanych dachów. Mamy jakiś dziwne daszysko – czterospadowe – i ktoś poleca nam dobrać na 2 przeciwległe boki blachę czerwoną, a na resztę – zieloną, obleśną, w jakieś żółte mazaje. Jano przychyla się do tej propozycji, ja jestem wściekła, bo to jest kompletnie beznadziejne zestawienie. Oczywiście w końcu wychodzi na moje – cały dach będzie czerwony. Po tej przeprawie udaję się na budowę. Oglądam sobie domek z zewnątrz, po czym włażę do środka i pędzę do salonu, gdzie zerkam przez pusty oczodół okienny. I szok!!
Musieliśmy dość znacznie podnieść teren ze względu na wysoki poziom wód gruntowych – w efekcie czego dom stoi o kilka metrów wyżej niż teren sąsiednich działek. W związku z tym zamiast spodziewanego zadu zrujnowanej wiejskiej kamienicy, który zawsze nonszalancko wita nas wyłupanym oknem, zabitym smętnie jedną krzywą deską, widzę KOSZMAR! Kamienica gdzieś tam świta w dole, ale na pierwszy plan wypełzają ogromne, OGROMNE wieżowce, całe stado wieżowców, a my pomiędzy nimi, przycupnięci na jakimś betonowym podwórku....
Dobrze, że budzik zawył, bo mój wrzask obudziłby blokersów do dziesiątego piętra włącznie...
[ Ta Wiadomość była edytowana przez: yemiołka dnia 2002-04-10 08:21 ]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia