"Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano
EFEKTY SPECJALNE
[04.07.2002]
Wyczarowaliśmy wolny poranek i postanowiliśmy rozejrzeć się za dachem oraz oknami. Poruszamy się w tej dziedzinie na razie jak kulawy ślepy we mgle – znowu trzeba się uczyć od początku – tym razem profili, okuć, rankingu firm. Rozpoczynamy na chybił-trafił – bo jakoś trzeba rozpocząć. Dostajemy pierwszą wycenę okien i mimo że kwota paskudna – uczucie jest z tych lotnych i skrzydlatych, bo pięknie jest wić gniazdo. Szybko wyznaczamy trasę następnych penetracji i wskakujemy do bryczki, ale zamiast miłego turkotu silnika rozlega się znajomy huk – znowu nam wywaliło tę paskudną rurę [tak to jest, jak się zamienia siekierkę na kijek, czyli naszego wiekowego poldka na dwa razy bardziej prehistorycznego forda, ale za to z szyberdachem ]. Janusz wystudiowanym ruchem otwiera maskę, po czym zatrzaskuje ją w przyśpieszonym tempie, ale nie na tyle szybko, bym nie zdążyła zobaczyć gustownych płomieni wijących się pod klapą. O żesz jasna cholera! Jesteśmy już nauczeni doświadczeniem – poprzedni polonez spłonął nam kompletnie od jednej małej iskierki – klątwa jakaś, czy co?! Janusz łapie się za gaśnicę, a ja wywalam prosto w kałuże nasze torby, budowlane panoramy firm i inne śmieci, które mi wpadną w ręce [przy ostatnim pożarze autka sfajczył nam się m.in. ukochany puchowy śpiwór – tym razem mam zamiar przechytrzyć czerwonego kura]. Kolejne otwarcie klapy było mniej bolesne – ogień samoistnie zgasł. Co robić? Janusz łączy feralne rury i decydujemy się na odpalanie – w końcu musimy wybrać te okna! – J. ostrożnie przekręca kluczyk, a ja stoję hektar od otwartej maski, dzierżąc przed sobą w bojowej pozie gaśnicę. Uff, nic się nie dzieje, oprócz tego, że staliśmy się okolicznym dziwowiskiem – ale to nie pierwszy raz, więc jesteśmy uodpornieni .
Niniejszym ostrzega się: BUDOWA TO CZAS WIELU NIEBEZPIECZEŃSTW!
Zostaliście ostrzeżeni.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia