"Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano
no dobra, zostałam niejednokrotnie pogoniona, więc jadziem dalij z tym koksem [myśl o wiśniach w czekoladzie działa na mnie zawsze okropnie pobudzająco http://www.afternight.com/smiles/offwall.gif]
*************************************************************
WYMIARY NAJPIĘKNIEJSZEJ MISS
No tak, czas na trochę statystyki, bo kompletnie o niej zapomniałam.
Miss nie jest zbyt wiotka i dość szeroka w biodrach – jakieś 400 m3 kubatury. Niestety przekroczyła nieco dopuszczalne wymiary [120m2] – ma w sumie 150m2, bez garażu; aaaaaAAAA!!! – ale szanowna komisja przymknęła na to oko. Główny winowajca spuchnięcia Miss to Mr.Korytarz, który wpakował się bezceremonialnie w całej swej rozciągłości [12m2], wykorzystując nasze osłabienie śródprojektowe, i został na zawsze, implikując za jednym zamachem również rozrost poddasza.
Ściany.... jednowarstwowe.... bloczki gazobetonowe z milickiego Prefbetu....
[piszę to tak nieśmiało, bo wiem, jaki teraz szeroki uśmiech wykwitł pod wąsem kilkorga forumowiczów; OK., OK., errata, niech będzie: „na twarzach”, bo mi się Alanta obrazi . Otóż rzecz w tym, że mowa wciąż była o trójwarstwówce – cena w zasadzie ta sama, a teściu wolał chlapać zaprawą niż klejem. I tak to się miesiącami ciągnęło, ciągle nas ktoś namawiał na jednowarstwową, a my swoje, aż tu nagle minutę przed zamawianiem bloczków Janusz został sterroryzowany przez nową decyzję, która podeszła go zbyt cicho i przyłożyła do karku zimną lufę. Ja się dowiedziałam o tym prawie po fakcie, ale było mi zasadniczo wszystko jedno i z wdziękiem stwierdziłam, że pies warstwy trącał...].
Bryła – jak najprostsza – czyli stodoła. Bez żadnych szaleństw, udziwnień i realizacji wyuzdanych marzeń. Wszystko zgodnie z ideą, aby nie zarzynać się finansowo – czy będzie nam się żyło lepiej, gdy dach będzie „połamany”? Hehe, na pewno nie, bo i niby dlaczego?! Ale jeśli będzie prosty, z pewnością będzie łatwiej żyć, bo budowa stanie się tańsza i kredyt nie będzie tak bardzo przygniatał karku. To założenie stosuje się również w przypadku: ścian, okien [nooo, tu akurat nie byliśmy do końca konsekwentni – co prawda będą z PCV, ale za to dwustronnie kolorowe i ze szprosami, co kosztuje sporo więcej, ale to jakoś wyjątkowo było nam do szczęścia potrzebne], schodów, posadzek etc., etc....
Pewnie gdybyśmy bardziej śmierdzieli forsą, ulęgłyby się pomysły śmielsze; niestety budujemy za pożyczone i jakoś za Chiny Ludowe nie możemy wygrać w totka. Tak więc mierzymy zamiary na siły, niniejsze wspierając założeniem, że zgrana rodzinka uwije sobie ciepłe gniazdko nawet w kurniku. Albo i ZWŁASZCZA tam...
Zgodnie z powyższym: dach – bardzo prosty, dwuspadowy, 240 m; jedyna ekstrawagancja to daszek nad tarasem; pokryty ciemnobrązową blachodachówą [czy też, jak mawia nasza Majka, „blachówką”] - Rautaruukki.
Oczy – szt. 10 [w tym dwa malutkie; jako się rzekło: obustronnie brązowe, ze szprosami i okiennicami] + 6 połaciowych; PCV – z powodów jak wyżej; ostatecznie zdecydowaliśmy się na firmę Tontor i okienka przyjadą aż z Ostrzeszowa.
Salon + otwarta kuchnia, 4 sypialnie [w tym 3 na poddaszu], dwie łazienki, pracownia, garderoba i spiżarnia. I kryjówka pod schodami. I duży taras. Cały nasz przyszły świat...
Ogrzewanie – przede wszystkim kominkowe. Wspomagająco – gazowe lub elektryczne – decyzję podejmiemy zapewne po pierwszej zimie, bo na razie i tak nie mamy funduszy na instalację czegokolwiek prócz wkładu kominkowego i mikrorozprowadzenia [tylko do pokoju obok]. Myślę, że nie będzie tak źle, bo w tę zimę nie będę chadzać do pracki i jako piroman z wieloletnim doświadczeniem na pewno poradzę sobie doskonale!
Realizacja – metodą półgospodarczą [jak największy udział rodzinki, przy wsparciu małolitrażowych pomocników za 5PLN/h; minimalizacja krwiopijstwa ekspertów, fachowców i innych obrzydliwców].
Środki finansowe – wyżebrane u dobrych ludzi, zaoszczędzone i zdobywane na bieżąco w pocie czółek.
Planowany termin zamieszkania: grudzień, alias Pełne Szaleństwo. Ale gdy ma się odpowiednią motywację...
[Rozchełstane TO - jak zwykle na śnieżne brzmienie słowa „grudzień” - budzi się z leniwej drzemki i podskakuje beztrosko, obijając się o mój coraz większy brzuszek. ]
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia