Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    107
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    205

"Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano


yemiołka

438 wyświetleń

IDZIE NOWE [22-23.04.2004]

 

 


Dwa dni przymusowych wagarów, bo w pracy jakieś niepokojące przestoje. Ale tak naprawdę tego mi brakowało... Podwrocławskie Karaiby bez wyrzutów sumienia... Kwiecień, a tu przypełzło pachnące smażonką lato; rozbebeszanie szaf w poszukiwaniu kusych wdzianek. Rozgrzanie stetryczałych kości. Rewelacja!

 


Czwartkowy poranek pachnący mokrą wierzbą, choć środowiskowo nieapetycznie, bo przycmentarnie. Ostatni dzwonek na zieleń kopalną odsłuchujemy w szkółce na Grabiszyńskiej. Ta sama pani, co jesienią – dziarsko toczy swą korpulentność. „Chcemy jakieś większe z niższej półki. Mamy w kieszeni 250.”. „W porządku, zaraz was na te 250 skroję” – powiadamia uprzejmie, beztrosko rechocząc, i zaczyna truchcik przez wądoły. Tu to, tam tamto i owamto – sprawdzam co chwilę w kieszeni, czy to 250 rzeczywiście tam siedzi, i zastanawiam się, na ile starczy, przytłoczona bezlikiem napierającej ze wszystkich stron pączkującej zieleni. Ale tu pachnie! Wiewióry uciekają spod kopyt, drze się ptactwo. A ja bym chciała to wszystko sklonować i do siebie. Klon za drogi, bierzemy lipę.

 


Catalpa – to był pewnik. Jarząb mączny – śliczne, mięciutkie, oprószone mąką liście. No dobra, niech będzie jeszcze jeden. I ten zwykły jarząbek. I drugi gratis, bo miał za bardzo pokarcerowane korzenie. I jarzębina, niech mają jakąś panienkę. Dwa naręcza derenia – żółty i czerwony. I coś tam jeszcze, o zgubionej nazwie – cała liściasta przyczepka. Średnio – po trzy metry w kłębie i po 30 PLN za sztukę.

 


A potem przystrajanie ogrodu w liściaste kiecki, przymierzanie nieco już przywiędłych szatek, wożenie ich taczką w tę i z powrotem, z rozbieganym wzrokiem i pianą na tak zwanym pysku. Jaaa-cieee! Jak pięknie! W końcu wyleźliśmy trochę z mikroskali – wszystkie drzewa do tej pory mieliśmy mniejsze od kwiatów - lekko pokraczne proporcje; oprócz dziczy czterech czarnych bzów i skatowanej wiśni z jaworem/jesionem [??], które na przekór oprawcom, co zrzucili im korony – rosną, jako manifest niepokornej natury [która jak punk - krzyczy, że not dead].

 


W niedzielę Janusz pojechał w lasy po swoją Mamę i przytachał do kompletu jeszcze trzy duże brzozy i kolejne trzy jarzębiny [ale będzie materiału na jesienne korale!] oraz parę kamyczków [Mężuś ćwiczy bicepsiki, wyłuskując głazy jak rodzynki z sernika, gdzie się tylko da – pod wzglądem kamyczków jesteśmy drapieżnie nienasyceni; zatrzymujemy się nierzadko z wizgiem opon na jakimś zakręcie, bo ktoś z naszej paczki drze usta: „Jeeeest! Tam, taki duuuuży!”; i bieg w pole i prężenie muskułków, uff, ałć [gryzą mrówki], ufff, bums, następne trofeum siedzi w bagażniku.].

 

 


Łups, łups – idzie nowe! Znienacka, z krzaczorów, wytarabaniła się koparka i drąży. Co pan tak tu drąży? A dziurę w całym, pod kabelek. Będzie prąd W KOŃCU [po cyrku i rewii na lodzie z udziałem głównym nie istniejącej trafostacji], zwykły, taki do ludzi, a nie ten budowlany paskudnik, co wyżera dziurę w portfelu!

 

 


Łups, łups – biegnie stare! [czyli zawsze spóźniona ja w drodze do pociągu]. Ale biegnie pięć razy krócej! Bo ma ścieżkę na skróty!!! Radocha wielka, po piątkowym, niespodziewanym odgrodzeniu dróżki. Obyło się bez telewizji, prasy i mojego buchającego zagotowaną krwią i z trudem powstrzymywanymi epitetami pisma do burmistrza, skleconego onegdaj grubo po północy i czekającego na kres mej cierpliwości. Aż przysiadłam sobie na pustaku, zadziwiona, że skończył się tak nagle dramatyzm moich poranków, gdy notorycznie za późno wybiegałam z domu, a mój sprint szarpał sąsiadom firanki w jadalniach, przez co absolutnie nie mogli się skupić przy śniadaniu. I krztusili się jajkiem na miękko. I umierali w konwulsjach.

 


Próba czasu. Absolutnie nienaciągane trzy minuty na dworzec! Przy uwzględnieniu faktu, że nóżka spada z niezaoranej połowy dróżki na połowę rozbebeszoną i grzęźnie w błotku...

 

 


Ps. Errata do wpisu powyżej: ogród jest jednak bardziej ZACZAROWANY niż TAJEMNICZY. Tak mówią dzieci.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia

Gość
Add a comment...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...