"Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano
HORYZONTALNIE [10.05.2004]
Ups... Przejrzałam na oczy. Dzieje się. Nie wiadomo, na ile indywidualnie złego [hmmm, teoretycznie nie ma tego złego, co...], na ile standardowego. Nie wiem, od kiedy, bo przykurzenie odkominkowe i strukturalny tynk* zadziałały maskująco. Ale jest, już nie da się ukryć. Bezczelna, paskudna, chamska pozioma rysa pod sufitem. Na wysokości wieńca, sznyta opasująca saloon. Nie lubię takich. Od razu przed oczami staje Smok, skręcający swój dom kluczem francuskim, i inne tego typu dykteryjki, nieodmiennie przyprawiające o gęsią i kurzą skórkę. „Staryyy, co to?!” – biadolę. „Eeee, pewnie chałupa siada. Za wcześnie tynkowane.”. „A jak nam spadnie na łeb??!” – przypominam sobie, jak to w Mężusia mateczniku zwalił się kiedyś wielki kawał tynku z sufitu, spadając na łóżko domownika, który proroczo na tę noc z owego legowiska wyemigrował. - „Jak już ma spadać, to niech chociaż na nas wszystkich razem spadnie!”.
„Nie martw się, jak spadnie, to na nas razem” – pociesza mnie Janusz, jak zwykle w swój wrednie pokrętny sposób....
*Tynk w naszym wydaniu to osobna historia. Chcieliśmy, żeby był krzywy, chropki, nie pod krawatem, nie w kancik, nie na wysoki połysk. Czyli wolna improwizacja na temat tynku. Mówimy Ojcu Janusza, który tynkował: „Rób szybko, byle jak, niechlujnie, flejowato i badziewiaście. Wtedy się nam spodoba.” A on na to: „Ja tak nie umiem...” I wyszlifował wszystko równiutko. Więc po odjeździe ekipy Janusz chwycił za kielnię i inne dziwne narzędzia i poprzyczepiał na gładzi różne szaleństwa. Miało być śródziemnomorsko i naturalnie, wyszło momentami hipernaturalnie [z powodu nagłych, nieodpartych twórczych wizji], ale co tam. Lepsze to niż gładka biel.
Januszka Tato o mało się o ten tynk nie przewrócił w czasie wizji lokalnej: „Jezuuuu, coś ty zrobił, to ja się tak starałem...!!”
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia