"Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano
UKAMIENIOWANIE [18.05.2004]
Zaprawdę, powiadam Wam, rzućcie we mnie kamieniem! Chcę mieszkać w kamien`icy, a już sił nie starcza na nieustanne tachanie. Furka zdruzgotana ciągłymi torturami transportu tych urobków skały płonnej [ha! Piękna definicja, prawda? Górnicy ponoć tak mawiają, ale kto ich tam wie...], Mężuś torturowany ciągłym zdruzgotaniem, a wszystko to w imię dziwacznej idei [to nasz osobisty kamień filozoficzny], że z kamieniem jak z życiem – trzeba je przeturlać samemu. Kupić jakoś nie wypada. Ale w prezencie dostać...? Hmmm, to jest myśl! Od dziś bilet wstępu do Yemiołkowa jak w Jaskiniowcach – po kamyczku narzutowym na głowę...!
[Powiedzonku o wrzucaniu kamieni do ogródków nadaje się niniejszym znaczenie jednoznacznie pozytywne.]
Pieścimy te nasze zdobycze rozbieganym wzrokiem i robimy rozkładówkę. Janusz ma wysypywać grysem resztę ścieżki, więc polecam mu zrobić wyspy z kilku gładziutkich kamieni – tak żebym mogła na boso skakać z tarasu na trawę, nie kalecząc grysem wielkopańskich nóżek. Mynż spojrzał się z byka, bo mu się nie chciało stawić czoła takim marnym komplikacjom, ale wolał ze mną nie zadzierać i wybrał stosowny materiał. A zaraz potem złapał bakcyla. I zamiast wyspy powstał półmetrowy fragment mojego marzenia, czyli ścieżki z polnych kamieni. Piękny! A potem jeszcze jeden, w rejonie ogniskowym. Przechadzam się pomiędzy nimi w tę i z powrotem i napatrzeć się nie mogę...
Szkoda ino, że w związku z powyższym zasoby nam strasznie zeszczuplały. Nie starczy na skalniak...
Ale klnę się w żywy kamień, że uzbieramy ich jeszcze trochę! Tak że w okolicy kamień na kamieniu nie zostanie...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia