"Pamiętnik znaleziony w betoniarce" - Yemiołka + Jano
Jeszcze słów czy, zanim znów zapadnę na kolejny miesiąc w zimowy sen = a więc póki pamiętam i na serio:
WSIOWA EDUKACJA, czyli buda
Różne nam się wersje pałętały po czerepie, ale dobrze wyszło, jak wyszło /jakoś tak to bywa, że mimochodem a dobrze wychodzi -> albo to fuks chroniczny, albo umiejętność przekabacania, bo nie ma tego złego.../.
Dziecię uczęszcza do wiejskiej i teraz widzimy tego rozliczne plusy - choć w fazie wątpliwości, przyznaję, mnogość minusów się pchała na myśl.
No więc tak - piechotką 3 minuty, swojskość i ciepełko. Ustalona tożsamość. W murach i poza nimi = pani dyrektor zna kurczaczki po imieniu, a dziecię czuje się związane z miejscem, w którym mieszka i schizo miejsko-wiejskie mu nie grozi. No i najważniejsze – koleżaneczki za płotem! To podstawa. Widzę, jak córka sąsiada, dowożona do Wroc., w czasie wakacji wisi na płocie, samotna i wyalienowana, żal patrzeć...
A poziom szkoły – wydaje się, że będzie dobrze. Wszelkie wrażenia jak na razie pozytywne.
Póki co pierwszak, jak każdy pierwszak, panią swą wielbi, a i przyznać trzeba, że pani owa jest z sensem. Inne panie też niczego sobie. Dyrektorka z wielką klasą. A wuefista... hmmm...
Takoż wiecie-rozumiecie – nie ma się czego bać. Stereotypom szepczę „Nieee” i muesli jem z rodzynką. Dobranoc Państwu!
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia