Magi - czekając na wiosnę ...
29-12-2003 pn
Pojechaliśmy do wodociągów ruszyć sprawę wody. W końcu, chcemy mieć wodę na budowie wczesną wiosną. Nie było szefa. Jednak miły pracownik poinformował nas, że nie powinno być problemu. Rzecz nazwał „pikuś” cokolwiek to znaczy. Powiedział nam, że „szefa” najlepiej zastać wczesnym rakiem albo ok. 15:00. Skierowano nas także do Urzędu Gminy po pozwolenie do przyłączenia się do wodociągów. Koszt bagatela 1000 zł. Decyzja na drugi dzień płatne przy odbiorze albo w dwóch ratach J. Nie jechaliśmy już tego samego dnia tylko Małżek pojechał na drugi dzień (30.12.2003) w końcu i tak musiał odebrać decyzję o podłączeniu, ale „szefa” nie zastałL. Pani podpowiedziała, żeby zostawił dokumenty i zadzwonił o 15:00. Koniec końcem wyszło tak, że to „szef” zadzwonił do nas i poinformował nas, że podłączenie to nie problem, będzie w jeden dzień, koszt to ok. 1000 zł, ale trzeba zrobić mapę przyłączenia. Wspaniałomyślnie podpowiedział, że ma swojego człowieka, któremu przekaże nasze mapki a on do nas oddzwoni. Muszę zaznaczyć bardzo miły i uprzejmy pan.
Jeśli chodzi o prąd na budowę Małżek dogadał się z Gospodarzem, że pociągnie prąd od niego, a rozliczać się będą na „gębę” J. Nie bardzo mi się to podoba. Raz nas „wykorzystał” z geodetą. Powinien on płacić za podział działki. Cena była niska więc się zgodziliśmy, że będziemy partycypować w kosztach, czyli fifty fifty. Jak się okazało wydzielił dwie działki za nasze pieniądze i drugą też sprzedał. Swego czasu mówił, że odda nam część, ale się skończyło na gadaniu. Teraz sobie myślę, że mogliśmy mu dać mniej przy podpisaniu aktu notarialnego tzn. sobie za to odciągnąć. Jest takie przysłowie „mądry Polak po szkodzie”. Teraz jestem mądra.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia