Magi - czekając na wiosnę ...
07-06-2004
poniedziełek
Pobudka o 6:15, śniadanko w biegu i jazda na działkę. Byłam umówiona na oficjalne przekazanie kluczy cieślom Córcia trochę protestowała ale w końcu wstała. Straszne, że tak musi ze mną jeździć a te pobudki i mnie z ogonkiem nie za bardzo pasuje się ciągać. Panowie przybyli trochę spóźnieni, ale w kwadransie studenckim się zmieścili. Wręczyli listę zakupów i zabrali się do pracy. Wiecie jakie było moje zdziwienie, że gwoździe się kupuje na kilogramy . W „praniu” okazało się, że klucz od kłódki bramowej nie pasuje. To bardzo, bardzo dziwne bo zaraz po dorabianiu otwierałam nimi bramę , a może mam jakieś zwidy. W każdym razie popołudniem dorobiliśmy klucz i pojechaliśmy na działkę. Po cieślach ani śladu natomiast naszym oczom ukazało się poukładane drewno i jakaś taka konstrukcja rozłożona na działce. Wyglądała kosmicznie i po dłuższych domysłach doszliśmy do wniosku, że to musi być jakiś szablon.
Wieczorkiem zaczęła się dyskusja, po raz enty zresztą, na temat odkurzacza centralnego. Trochę podniesionych głosów, szczypta ironii, dwie kąśliwe uwagi oraz jeden monolog a może tyrada i doszłam do wniosku, że dam sobie spokój. Szkoda naszych nerwów. Niby wszystko było ustalone, że zakładamy, a wiecznie musiałam się nagadać i nasłuchać jakie to są problemy. Dałam sobie looz. Trudno stary odkurzacz wróci do łask. W zanadrzu jest jeszcze plan B. Poprowadzenie rur w stropie.
08-06-2004
wtorek
Więźba w 1/1285 położona. Na razie nic nie widać. Ale za to dowiedziałam się, że jutro będzie murarz. i może w końcu staną ścianki. Coraz bardziej nas irytuje ten ktosik. Miał stawiać dom w trzy góra cztery tygodnie a jak na razie skacze z budowy na budowę i dzisiaj tutaj trochę pogrzebie jutro tam.
Zainteresowałam się kominkiem. Minął miesiąc kominka nie ma. Zaczęłam się zastanawiać czy ta firma jeszcze istnieje bo kominek cały zapłacony. Niestety go nie ma jeszcze może za tydzień. Próbowałam się pana podpytać o różne rzeczy w związku z podłogą na gruncie pod kominek i kafle ale pan nabrał wody w usta i mówi, żebym podpisała umowę. Cwaniaczek.
09-06-2004
środa
Od samego rana młyn i nerwówka. Najpierw przyjaciółka z równoległej budowy dowiedziała się, że murarz przyszedł do nas na chwilę i znów znika. Ponadto od niej zażyczył sobie 1400 zł za wylanie „chudego” czyli wychodzi 16 z hakiem za metr. Adrenalina to tak mi podskoczyła, że pokazała „full”. Telefon do Małża, żeby ustalić wersję. Jesteśmy zgodni co do zaliczki. Trzeba się z nim rozmówić. Mówi śpij spokojnie jakoś się rozliczymy a potem taki numer. Ok. 14:00 jeszcze telefon od murarza, że brakuje kleju. Qrcze czy on ten klej podpieprza czy źle dorabia? A u nas jak zwykle u dystrybutora ytonga coś załatywić to koszmar. Pożyczmy. Dobrze, że jest od kogo. Pozdrawiam Gulcia.
Koniec dnia i rozmowa z panem M. Była długa i chyba owocna /rozmawiali przyjaciele/ bo murarz zobowiązał się, że u nas kończy 20 (wszystko) i wchodzi do nich.
Cały czas walczę z Panem ytong-zaprawa naprawcza czyli „cud, miód klajster” i to już naprawdę zakrawa nawet nie wiem na co, bo czekam na to uhuhu a może i dłużej i nic. Telefonów wykonałam do pana już chyba dzieścia i zero /słownie:zero/ zaprawy i jakichkolwiek realnych terminów dostawy. Już jest plan, że jak tak dalej to sami się pofatygujemy. No i cud. Po „molestowaniu” pana, wielkich bólach, zaprawa ma się pojawić w piątek.
Połowa ścian działowych zrobiona. Wszystko nabiera kształtów.
cdn
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia