Magi - czekając na wiosnę ...
05-08-2004
czwartek
Czekamy za telefonem...
Wczoraj naszła nas koncepcja, żeby zacząć przygotowywać podłoże pod taras. Po długich negocjacjach doszliśmy do kompromisu i taras będzie jak na razie z kostki. Gdyby w przyszłości naszedł nas inny pomysł łatwo można będzie dokonać metamorfozy . Całe środowe popołudnie nawoziliśmy gruz. Najpierw chciałam mieć schodek z domu na taras, potem nie, jednak po namyśle chyba jednak tak. Cholerka fajnie jest mieć taras równo z trawą. Cały czwartek rozbijałam resztki ytonga. Dłonie mam obolałe i zapęcherzone od siekierki i młotka ale dałam radę Zobaczymy jak jutro z podnoszeniem ręki. Małżek natomiast zabawiał się w betoniarkę - robił beton na obmurówkę w około tarasu. Tak żeby było solidniej i nie rozchodził się ten gruz na boki. Wcześniej oczywiście porobił szalunki. Tak mniemam, że krawężniki wyszłyby na to samo ale jak miał ochotę to co ja będę na drodze do szczęścia i radości stać
06-08-2004
piątek
Czekamy za telefonem...
Ponadto postanowiliśmy popełnić /jak to powiedziałaby Ania/ pierwszą noc w naszym nowym domu. Taka byłam podeskscytowana, że już o 8:00 rano byłam spakowana i gotowa do wyjazdu na działkę czyli poszłam po wszystkie niezbędne zakupy do sklepu i wpakowałam do samochodu dwa materace+zestaw pościeli+niezbędne akcesoraia i fatałaszki zawarte w torbie podróżnej średniej wielkości Trochęnalatałam się po schodach a i sąsiedzi pewnie mieli ubaw. Na działce to byłam wcześniej niż kiedykolwiek. Coś musiałam zrobić z wypełniającą mnie energią więć wzięłam się za nawożenie piasku na nasz wymarzony taras. No trochę mi to zajęło tym bardziej, żę pełna taczka woziła mnie a nie odwrotnie więc jeżdziłam na pół pełno Ciągle odliczałam ostatnich pięć taczek.
Małżek się zdziwił.
Wieczorkiem kupiliśmy po browarku, zapaliliśmy świece antycośtam i siedzieliśmy do późna w nocy. Wesoło było.
Na jutro mamy plan. Jezdiemy kupić wc, umywalkę i będziemy znowu spać.
07 i 08-08-2004
sobota, niedziela
Ostatnie dni to my czekaliśmy na telefon. Dzisiaj mieliśmy zadzwinić ale stwerdziliśmy, żę nie będziemy sobie psuć tak miłego łikendu i się wnerwiać na głupie rolety. Muszę powiedzieć, żę kiedy o tym pomyślę to mnie nerwa taka bierze i szlak trafia Cholewa. 1,2,3,4,...10
Rano zebraliśmy się po śniadanku na powietrzu i pojechaliśmy zażyć prysznica domowego a potem na zakupy. Dokonaliśmy zakupu pięknego wucecika, umywaleczki, postumenciku i mnóstwa rurek, nakrętek itp. Gdyby ktoś myślał, że to taka prosta sprawa zakupić wc to się grubo myli . Oj ścieżki tam wydrepaiśmy a ile głowy temu miłemu panu natruliśmy. Najważniejsze, że popołudniem zakupy znalazły się na miejscu i niemałą zasługę miał w tym mój kochany braciszek.
Mają takie podstawowe sprzęty postanowiliśmy "popełnić" kolejną noc w naszym własnym domu. To jednak nie za bardzo spodobało się robalom i innym im podobnym mieszkającym w naszym a właściwie Julki pokoju. Chodziły za dylatacją i nie tylko brrrr. Nie uszanowały naszej intymności i ok 4 nad ranem wynieśliśmy się spać do samochodu. Łomatko ale wstałam połamana. Ja to jeszcze pół biedy 164 cm wzrostu ale Mażek 190 cm. On to dopiero narzekał. Oczywiście jednogłośnie stwierdziliśmy, że dopóki jako tako się nie urządzimy to o spaniu nie ma mowy.
Po czasie zauważyliśmy, że robaki dostają się do domu w rogach pokojów, gdzie nie można było dojść betonem. Niedziela /między innymi/ upłynęła nam na wycinaniu dylatacji i zatykaniu rogów.
09-08-2004
poniedziałek
Dzisij nie czekając na telefon zadzwoniłam do firmy od rolet i zapytałam grzecznie czy w ogóle przyjadą i kiedy bo sobota to już dawno minęła. Pani odpowiedział, że jutro od rana będą u niej spece, to około południa dotrą do mnie. No świetnie ale zarówno ja jak i Małżek jesteśmy w pracy i nie zamierzam brać kolejnego dnia urlopu, żeby wystawili mnie do wiatru. Umówiliśmy się na jutro na telefon z informacją, o której do nas dojadą.
10-08-2004
wtorek
Czekamy na telefon ...
Około południa Małżek dzwoni-mają przyjechać między 15:00 a 16:00. Straszie nam to smierdzi a wręcz cuchnie.
Po 16:00 telefon. Tym razem dzwoni pan. Przekazuje mi jak to powiedział "złą wiadomość", a mianowicie, nikt do mnie nie przyjedzie. Powód?. Coś zaczął wymyślać nawet nie słuchałm tylko mu powiedziałm kilka słów. Jutro do 10:00 rano mam dostać odpowiedź - co dalej.
Teraz to ja się zastanawiam - co dalej zrobić? To już jakaś paranoja.
Przyjeżdżają na montaż "montażyści"-niewykwalifikowani, rypią montaż i mnie tynki przy okazji, bez odpowiednich akcesoriów a teraz jeszcze nie mogę się doprosić, żeby ktoś przyjechał na reklamację.
Jakby ktoś miał jakiegoś pomysła to czekam.
cdn
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia