Dziennik Wiewióry
Tylko szkoda, że właściciel coś jakby nas unikał. Działka niby gotowa do kupienia, a tu już miesiąc minął. Dla zabawy przeglądałam ogłoszenia, wylouzowana, że już działkę prawie mamy.
I wtedy przyszła Niania naszego Dziecka i rzuciła mi Dziennikiem Lokalnym, którego z zasady nie kupuję. Otwarłam sobie na stronie "Nieruchomości" i aż mnie poderwało. Działka, o którą w zeszłym roku pytałam, jest na sprzedaż! Telefon do agencji: Tak, moge obejrzeć teraz, w tej chwili, mam blisko, dwa kroki.
Nie wierzyłam w tego fuksa. Działki dwie - jedna własność, druga użytkowanie wieczyste, po 550 m2 kazda. Zainteresowanie duże, choć ogłoszenie dopiero od wczoraj.
- Płacę gotówką! - zadeklarowałam histerycznie i na wyrost, bo tyle kasy nie mieliśmy.
No i wyobraźcie sobie, udało się. Kasę pożyczyliśmy od rodziców, którzy szczęśliwie zdążyli wrócić z urlopu, przez procedurę rezygnacji z prawa pierwokupu w Urzędzie Miasta przebrnęliśmy.
teraz juz musi byc z górki, hahaha .
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia