Dziennik Wiewióry
W sobotę mieliśmy podpisać umowę z wykonawcą. Ale nie podpisaliśmy. Bo się pojawiła kolejna opcja - wciśnięta mi przez naszego przyszłego kierownika budowy, który nie mógł przeżyć ceny 144 tys. oraz zaliczek w umowie. W niedzielę spotkaliśmy się z kolejnym gościem, co to chałupę ma nam wybudować taniej i w dodatku od początku lutego jest wolny. Kosztoprys zobaczę jutro lub pojutrze...
Przy tej to okazji zorientowaliśmy się poniewczasie, że w ferworze zbierania tych wszystkich dość wirtualnych papierków, załatwiania kwestii prawno-finansowych i histeryzowania, że nie zdążymy z kredytem, umknął naszej uwadze fakt, że nie mamy na działce ani prądu ani wody. A tu może już niedługo ktoś wkroczy na plac budowy... Przejechałam się więc na wycieczkę do Vattenfalla w Wodzisławiu oraz skontaktowałam z gościem, co robi projekty przyłaczy wod-kan. Ciekawe, ileż to też może zająć czasu??
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia