DamianR i KasiaR - dziennik Budowy
Obiecany RYS HISTORYCZNY
O budowie nie myśleliśmy - (powiedzmy)
ale nasze podejście zweryfikowało życie jak zwykle to bywa tyle że w naszym przypadku na szczęście w górę niż w dół
W połowie 2002 roku jako młody chłopak z prowincji ze stałą posadą w „Warszawce” i perspektywą na rodzinne życie, patrzyłem na mieszkania w Warszawie - jak się spodziewałem było wysoko ale osiągalnie - pozostało na wywiadzie.
Od początku 2003 roku zacząłem mój pomysł na mieszkanie wdrażać w moje przyszłe życie rodzinne tj z moją ówczesną narzeczoną (obecnie szanowną małżonką) zaczęliśmy rozważać zakup mieszkania
I tu pierwsze nieporozumienia się pojawiły.
Małżonka moja ma wrodzony opór zapobiegawczy (delikatnie powiedziawszy) tj. ponieważ inwestycja mogła mieć tylko szansę powodzenia przy wykorzystaniu znacznego kredytu Narzeczona widziała w tym tylko zagrożenia - mniejsza z tym jak doszliśmy jednak do wniosku że kredyt to jedyne wyjście jeśli chcemy być na swoim jednak żona ograniczała kwotę
Ja oponowałem, że jeśli mamy kupić mieszkanie na kredyt to już docelowe a więc do mieszkania całą rodziną, czyli ok 60m2 - niestety musi kosztować...
Dyskusje trwały.............
w tz. między czasie ceny mieszkań o których rozmawialiśmy wzrosły o 50 tysięcy i zaczęliśmy rozmawiać o ponad 200 tysiącach za małe mieszkanie w stanie surowym na Tarchominie + jakieś wykończenie może nic rewelacyjnego ale o takim czymś myśleliśmy
i tu zaczyna się historia domu - zaczęło mi świtać że za 200 tysięcy to można dom postawić (naiwne ale jednak niektórym się udaje- poza tym należy uwzględnić mechanizmy psychologi człowieka które pomagają i stymulują nas do działania w różny sposób)
Narzeczona, mimo oporów, ale jednak z olbrzymią ciekawością zaczęła sprawdzać informacje w Internecie i przy którymś moim kolejnym wywodzi zaczęła ostrą dyskusję : po ile można kupić działki, gdzie itd - ale w kwestii kosztów budowy pytała się mnie o zdanie - a ja oczywiście.
Zaczęliśmy konkretyzować lokalizację.
Ja nie godziłem sie na żadne okolice Warszawy a argumentacja była prosta - musi być w granicach Warszawy - codzienne dojazdy samochodem 10 kilometrów od Warszawy to + 15 km do centrum (do pracy) czyli 50 km a gdzie jeszcze jakiś sklep i przedszkole czy szkoła w sumie czas i pieniądze w samochód... - Argumentacja przyjęta bez zastrzeżeń i nawet jak zaczęliśmy się orientować w cenach działek to nie odeszliśmy od przekonania, że to musi pozostać Warszawa.
Założenia były takie: mała działka 600 góra 800 m2 (jak mniejsza to nie ma sprawy ) i bardzo mały domek parterowy 100m2 ewentualnie z poddaszem na przyszłość bez piwnicy.
Początkowo zastanawialiśmy się że może na raty wybudujemy dom a potem jakoś resztę dokończymy (garaż ogrodzenie wykończenie) ale jednak doszliśmy do wniosku że skoro kredyt to na wszystko tak żeby wybudować, zamieszkać i spłacać w spokoju kredyt i myśleć o wakacjach a nie mieć nieskończony dom, kredyt i kombinować skąd wziąć na dokończenie... - Nadal uważamy to za słuszną drogę.
Teraz kilka wątków działo się równocześnie i bardzo intensywnie
W marcu 2004 po wstępnych orientacjach padło na Białołękę (względy finansowe) i od razu zaczęliśmy zwiedzać okolicę jeździć po zaułkach i polnych drogach - był pewien problem bo to co było ok było poza zasięgiem finansowym a to dalej to stepy i pola bez cywilizacji - jednak po 3 miesiącach zobaczyliśmy że te stepy to już ulice mają i coś sie dzieje więc może jednak ... ale czekało nas inne ważne wydarzenie tego roku
Praktycznie równolegle (od lutego) czyniliśmy intensywne poczynania do naszej ceremonii ślubnej, która przypieczętowała nasz związek 21 sierpnia 2004 roku
I jak to na prowincji bywa weselicho musiało być że hej co nam się samym bardzo odpowiadało - organizacją wesela zajęli się rodzice, ale my, zdala od domu (na szczęście z jednej miejscowości) musieliśmy zorganizować i dograć takie drobiazgi jak zaproszenia, wystój sali, stroje, fryzury, kwiaty, fotografa, video i wogóle - ten kto brał ślub wie ile to latania
W każdym razie szczegółów było wiele a suknia Panny młodej to niekończące się szczególiki.
Bardzo mocno oboje się zaangażowaliśmy w całą sprawę - narzeczona sama z projektantką(konstruktorką, kolorystką i bóg wie z kim jeszcze) tworzyła strój, detale biżuterię - ja wcale niepozostawałem obojętny i naprawdę sporo im tam mieszałem -długo by opowiadać
W każdym razie przedsięwzięcie wielkie (jak dla nas) i bardzo zajmujące
Finał tych działań ...
http://bi.gazeta.pl/im/7/2263/z2263107I.jpghttp://bi.gazeta.pl/im/3/2263/z2263103I.jpghttp://bi.gazeta.pl/im/4/2263/z2263084I.jpghttp://bi.gazeta.pl/im/8/2263/z2263108I.jpghttp://bi.gazeta.pl/im/2/2263/z2263102I.jpg
http://bi.gazeta.pl/im/6/2263/z2263106G.jpghttp://bi.gazeta.pl/im/0/2262/z2262910G.jpghttp://bi.gazeta.pl/im/6/2263/z2263086G.jpg
(musiałem zmienić bo mnie żoncia oknociła że za dużo sie obnażam )
Więc w kwestii działki, już w czerwcu wiedzieliśmy, że białołęka, że mały domek i że może być na odludziu, bo jak skończymy to i tak pewnie będziemy mieli sąsiadów i będzie ok - Białołęka podobał się nam coraz bardziej z każą wycieczką po okolicy.
Żona zaczęła wertować setki projektów, katalogi przychodziły pocztą po 2 dziennie - palce bolały od kartkowania...
dużo tego więc przerwa na kawę
w następnym odcinku
o finansowaniu, projekcie i zakupie działki
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia