Moje zapiski z budowy - dominikams
Melduję, ze mój tynkarz żyje - cały i zdrowy, nawet pracuje! (szkoda że nie u mnie ).
Niestety coś dziś przebąkiwał, że może nie bedzie mógł przyjść do mnie za 2 tyg. (tak jak się umawialiśmy), a być może dopiero za miesiąc
W ogóle to zła jestem na siebie, że się nie postawiłam jakoś. Powinnam jakoś bardziej zdecydowanie zareagować, bo takie argumenty, żebym się nie martwiła, bo się zrobi przed wiosną są do kitu. Ja chcę kończyć dom, a nie czekać następny miesiąc
Zobaczymy. Pogadam z moimi chłopakami. Jeśli się okaże, że muszę miesiąc czekać, a oni podejmą się tynkowania, to biorę ich. Trudno. Trochę się boję (bo nie widziałam jak tynkują), ale sadząc po jakości wykonania innych prac i ich nastawieniu do pracy, to nie sadzę, zeby odwalili jakąś fuszerkę.
Aha - konkurs mam dla was (nie wiem jeszcze jakie nagrody). Mały wstęp:
Dziś po południu (już prawie ciemno było) poszłam na działkę. W połowie drogi przyłączył się do mnie mój pies. Brama otwarta, pies biega - jak zwykle; Trzej Królowie nie zamknęli bramy, zresztą już im zwróciłam uwagę. Ale nie o tym chciałam. No więc pies był bardzo szczęśliwy i w ogóle, myslałam, że to głównie z powodu wałówy, jaką niosłam (dla psa) .
Po umieszczeniu wałówy w misce, pies nie wykazał należnego zainteresowania zawartością miski, co mnie nieprzeciętnie zdziwiło (gdyż, moi drodzy, do tej pory zdarzyło się to tylko RAZ). Na szczęście ze strony domu docierały jakies niedobitki światła, dostrzegłam więc nagłą zmianę w wyglądzie mojego psa i ewidentną, niepodważalną przyczynę jego zachowania: Pies wyglądał jak beczka. Jak BECZKA. Dosłownie
Nie wiem, co ona tam zeżarła, ale sadząc po rozmiarach brzucha musiała być to porcja co najmniej trzydniowa. I tutaj wasze zadanie: proszę o jakieś sugestie i pomysły, co mógł wpałaszować taki piesio (przypominam, ze Viki jest wielkości labradora). Może później pójde na działkę, to zrobię jakieś zdjęcie. Bo mówię wam - widok jest niczego sobie
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia