Moje zapiski z budowy - dominikams
Oj, była dzisiaj awantura
Jak pisałam wczoraj, dekarze mieli być o 7.30. Na szczęście ja i tak musiałam wcześniej wstać, bo jechaliśmy z sąsiadem na pogaduchy o prądzie i wyjeżdżaliśmy o 6.30
Jak wróciłam, nikogo jeszcze nie było, pojawili się po 9.00, a ja pojechałam na praktyki do szkoły. Po jakimś czasie dzwoni do mnie mąż i mówi, że tam nic się nie dzieje, nikogo nie ma na dachu. Poszedł tam, a panowie urzędują w domku przy muzyce No dobra, mówię, wróce to pojadę i zrobię z tym porządek.
Po powrocie coś zjadłam, a tu z okna widzę taki widok: koło działki stoi jakiś "obcy" samochód, lata jakiś koleś z piffkiem (nie wiem do końca który to był) i jakaś laska z dzieciakiem w foteliku. Chodzą sobie po działce, być może wchodza do domu - nie wiem. No to my w samochód i po 3 min. tam byliśmy. Obchodzę dom, nikogo nie ma, więc wparowałam do domu, do pokoju gościnnego (czyli pokoju moich wykonawców) a tam sobie siedzą i ploty uskuteczniają. To ja mówię, ostrym tonem żeby pożegnali sie ze swoimi gośćmi, bo to nie jest ich dom, a ja sobie nie życzę takich wizyt. Panowie coś tam tłumaczą że materiały przywieźli, i wszystko jest ok, ja na to że ok to na pewno nie jest, bo nic, dosłownie NIC się nie zmieniło od wczoraj. Pan na to , że trochę wczoraj zaszaleli, a ja stwierdziłam, że jeśli nie są w stanie pracować, to niech wracają i przyjadą kiedy będą gotowi do pracy. Wyszłam z pokoju, wpadł tam mój mąż i dopiero się zaczęło - kazał się wynosić dekarzom, ja wrzeszczałam, żeby się uspokoił, bo ja sobie poradzę z tym (no może nie wrzeszczałam, przesadzam trochę). Goście zabrali dzieciaka, my staliśmy przed domem. Pan dekarz przyszedł wytłumaczyć się, przeprosić i zapytać się, czy mają jechać do domu. Okazało się, że ten gość z żoną to jakiś ich szwagier czy ktoś tam z rodziny i przyjechał umówić się, bo ma z nimi pracować. W żaden sposób nie tłumaczy to jednak obecności całej jego rodziny tak więc powiedziałam, że mogli uprzejmie zapytać się, czy nie mam nic przeciwko temu. Pan oczywiście kilkakrotnie mnie przepraszał. W końcu powiedziałam, że wybaczam zapominam o całej sprawie i mam nadzieję, że nie będziemy musieli wracać do tego tematu. Pojechałiśmy do domu, wyglądamy oknem, a tam znów ten samochód Zaraz jednak zadzwonil do mnie pan dekarz z informacją, że mój mąż wystraszył tego nowego pana, ale zadzwonił po niego i już jest, a żona zaraz zabiera samochód, dzieciaka i siebie, i wraca do domu. Jeszcze raz przeprosiny i tak się skończyło. Od razu oczywiście rzucili się do pracy, i mają dziś robić do 19.00. Smiać mi się chce teraz z całej tej sprawy (ja taka groźna baba), no ale akurat wtedy to wcale mi do śmiechu nie było
Nie dzwonię do gościa od dachów (czyli ich szefa), bo uważam, że to sprawa między nimi a nami, i wydaje mi się, że nie będzie już takich numerów. W ogóle to wydają się być w porządku, ale wiecie, trzeba od razu reagować na takie wybryki, żeby ustalić reguły, bo później moga być problemy.
W ogóle to wstyd mi było trochę za mojego męża, że tak się na nich wydarł, ale był straaaasznie wkurzony od rana tym obijaniem się, a sprawa z tymi "gośćmi" przepełniła czarę.
No, to tyle wieści z placu boju, już widzę, że dziś całego dachu nie ołacą (robią garaż, tam pewnie najgorzej, bo kosz), więc zostanie jeszcze druga strona dachu nad częścią mieszkalną. Mam tylko nadzieję, że nie przyjadą jutro o jakiejś chorej (wczesnej) porze, w ramach rehabilitacji
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia