Tabaluga i pistacje- dziennik budowy i nie tylko...
Stało się. Dnia 14- go marca roku 2006-go otrzymałam do rąk własnych
POZWOLENIE NA BUDOWĘ
I nawet nie wydałam ani złotówki- o co tu chodzi? Już przywykłam do tego, że zawsze i wszędzie wyciągają rączki z prośbą o gotówkę lub jej ekwiwalent w postaci znaczków skarbowych a tu nic
A może pani się zapomniała?
No nic, najważniejsze, że mam to, o czym ostatnio niemal śniłam (ciekawe co będzie, jak zacznę budowę)
Teraz moje ukochane pozwolenie musi sobie spokojnie poleżeć i poczekać dwa tygodnie- zapewnię mu bardzo dogodne warunki do wypoczynku. A potem krdycik i do dzieła. Tydzień przed rozpoczęciem robót (czyli już wytyczeniem budynku przez geodetę) muszę zgłosić fakt rozpoczęcia budowy w moim starostwie. Oczywiście, że zgłoszę i to nie tylko w starostwie- ja ogłoszę to całemu światu. Rozpocznie się najważniejsza dla nas budowa- będziemy wić własne gniazdko, które będzie pierwszym miejscem naszego wspólnego zameldowania. Właśnie sobie to uświadomiłam. Do tej pory bowiem ja z dziećmi jestem zameldowana u moich rodziców, mąż w obecnym mieszkaniu.
Oczywiście odebrałam również moje oryginalne projekty, niestety tylko dwa. Tak się za nimi już stęskniłam, a teraz mogę na nowo zacząć planowanie i projektowanie wnętrz mojego domku.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia