Tabaluga i pistacje- dziennik budowy i nie tylko...
Zapomniałam Wam jeszcze napisać, jak wczoraj zalałam sąsiadów.
Mój mąż włożył do pralki swoje rzeczy i ją włączył. Zdenerwowałam się nieco, bo obok leżały jeszcze inne rzeczy do prania. Wyłączyłam więc pralkę, zajrzałam do bębna i wydawało mi się, że nie ma w nim jeszcze wody- więc bęben otworzyłam. A wtedy...... cała rzeka wypłynęła do łazienki, przedpokoju i kuchni.
Okazało się, że bęben zdążył się już do końca napełnić, a w pralce był tylko jeden sweter męża, który oczywiście wypłynął razem z wodą. Nie mięły dwie minuty, kiedy z dołu przybiegła zdyszana sąsiadka- CO SIĘ STAłO- BO U MNIE KAPIE. Teraz ciekawa jestem, ile będę musiała zapłacić za ewentualne szkody (może się zlitują). Chociaż u niej kapało tylko w przedpokoju na odcinku 1metra w złączeniu płyt.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia