Tabaluga i pistacje- dziennik budowy i nie tylko...
Przed chwilą spotkałam się na budowie z kierownikiem budowy. Efekt jest taki, jakiego należało się spodziewać. Komin bezwzględnie do rozbiórki. Wytłumaczył mi też, jak zrobić tzw. wymijanie. Chodzi o ową krokiew. Nic trudnego i skomplikowanego- na szczęście.
Jeśli chodzi o kolejny domniemany błąd, to go jednak nie ma. Przyjrzyjcie się jeszcze raz zdjęciom z 26 września- chodzi konkretnie o zdjęcie drugie i trzecie. Po lewej stronie nad płatwią widać schodek. Do momentu schodka mur jest prawie równy z dolną krawędzią krokwii. I właśnie tam spokojnie wejdzie wełna. Druga cieńsza warstwa wełny będzie przykrywała krokiew od strony pomieszczeń, czyli będzie pod gipskartonem. Powyżej schodka mur sięga już górnej krawędzi krokwii. Całe ocieplenie (prawdopodobnie 20 cm wełny) będzie praktycznie na stropie nad poddaszem, strychu nie będziemy tak ocieplać. Dlatego też ten schodek jest całkiem logiczny, jak powiedział kierownik.
Na zdjęciu szóstym z 27 września widać z kolei lukarnę, która również jest podmurowana równo z górną krawędzią krokwii. Ale sufit pod lukarną będzie nad oknem na prosto, a nad nim po prostu gruba warstwa wełny.
Murłata też jest w porządku, nie jest obmurowana w całości i nie ma obawy, że nie będzie ciągłości w ociepleniu.
Nie wiem, czy dobrze to wytłumaczyłamPostaram się zrobić i wkleić kolejne zdjęcia, już ze zbliżeniami tych newralgicznych punktów. Ale dopiero jutro po południu, bo dziś za chwilę pędzę do pracy, a potem mam jeszcze wywiadówkę. Bardzo się jej boję, bo to pierwsze moje wychowawstwo.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia