Emanuela II Tadka, Beaty, Wiktorii i Kasi - dziennik budowy
22 września 2005
Muszę się najpierw wyżalić, potem zrobię rozliczenie dachu - jak mi starczy dziś czasu.
Jak przyjechaliśmy na budowę zobaczyliśmy miłą rzecz. Koło naszej działki zakładany jest wodociąg. Bardzo się ucieszyliśmy, bo mieli to robić dopiero w przyszłym roku. Mimo że mamy własną studnię, to niestety woda jest bardzo zażelaziona zresztą jak woda gruntowa w całej gminie i zamierzaliśmy się przyłączyć się do wodociągu miejskiego. Pogadaliśmy z wykonawcami. Okazało się, że to główny wykonawca z Poznania i kładą nitki wodociągu tylko na głównych drogach, ulicach. Ale to komunalka ze Środy Wlkp. będzie robić przyłącza do domów. Potem usłyszeliśmy niemiłą rzecz. Na planach z gminy nie było naszego kabla, który przechodził przez tę drogę ze słupa do naszego przyłącza budowlanego i panowie go "wykopali". Kazali nam sprawdzić, czy mamy prąd. Okazało się, że nie mamy jedej fazy. Gdyby nasz wykonawca położył folię 20-30 cm nad kablem, może nie doszłoby do uszkodzenia, ale folii nie było (choć i tak nie jesteśmy o tym przekonani). Tadek razem z elektrykiem kładli kabel i nie pomyśleli o tym, choć czytało się o tym w Muratorze. Myśleli, że prędzej będzie docelowy prąd niż woda.
Czekaliśmy prawie dwie godziny na naszego elektryka z Poznania, który potwierdził, że kabel jest - już nie chcę go cytować - naruszony. Wkurzył się, bo chłopaki zasypali, a on będzie musiał go odkopać, a kabel jest teraz przesunięty i nie wiadomo, gdzie go szukać. A jak dostanie się do niego woda, to będzie prądować. Dlatego trzeba jak najszybciej to odkopać i zrobić jakąś wstawkę. Dziś rano Tadek z pretensjami zadzwonił do gminy, żeby zapytać, dlaczego na planach nie ma naszego kabla i okazało się, że to wykonawca powinien był zgłosić fakt położenia kabla pod drogą i nanieść na planach. My zgłaszaliśmy, ale nikt nam nie podpowiedział w gminie, że to jeszcze trzeba w jakiś planach zamieścić. Ponadto elektryk musiał przełączyć alarm na inną fazę, bo był podłączony na tej uszkodzonej i "chodziłby" jeszcze 24 godziny (akumulator).
W czasie gdy czekaliśmy na elektryka ogladaliśmy z bliska okna połaciowe (po to przyjechaliśmy) i się załamaliśmy ponownie. Dachówka może ładnie docięta wokół okien, ale montowali te okna bez poziomicy - na oko. Tak więc od środka przy krokwiach widać, że są nierówno osadzone, a na zewnątrz widać to po dachówkach. Jak były same kołnierze tego nie było tak widać (a może byliśmy tak zadowoleni, że robią, że wtedy tego nie widzieliśmy), ale z oknami widać wszystkie niedoróbki. Tylko jedno okno, które robił sam szef przy nas i kierowniku jest równo osadzone, reszta do poprawki. Jesteśmy załamani. Po raz kolejny w poniedziałek umówiliśmy się na poprawki.
Wreszcie mamy okno w górnej dużej łazience i jest ciemno!!!! Przydałoby się jeszcze jedno - albo w łazience, albo w pralnio-suszarni. Ale jak ono będzie wyglądać na elewacji?
Dziś dowiedzieliśmy się następnej ciekawej rzeczy. Mówiono nam, że kanalizację będziemy mieć może za pięć lat, ale mamy w starostwie albo w gminie naprawdę dobrych urzedników. Już otrzymali zgodę na pieniądze z funduszy europejskich i na początku roku dają do wykonania projekt kanalizacji. Pewnie będą robić pół roku, z pół roku uzgadniać w Zudach i innych instytucjach, ale Unia będzie chciała, żeby taki projekt był jak najszybciej zrealizowany. Może więc już za dwa lata w małej gminie (ale bardzo ambitnej) będziemy mieć kanalizację. Wczoraj Tadek pytał się, po co kopałem studnię, a dziś po co i jakie teraz szambo położyć.
cdn...
Beata
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia